poniedziałek, 14 października 2013

dziesięć



 *oczami Roberta*





Obudziłem się przed ósmą. W ramionach trzymałem Elizę. Na sam jej widok na twarzy pojawiał mi się uśmiech. Czułem się jakbym zakochał się w niej od nowa. Wczoraj zdałem sobie sprawę, że przez ten cały czas odkąd wyjechałem do Niemiec cały czas ją kochałem. Przez cały ten czas była dla mnie ważna, ale nie zdawałem sobie z tego sprawy. Za bardzo byłem pochłonięty moją karierą i zapomniałem o uczuciu do niej. W końcu mam ją znowu przy sobie. Ją i naszą córkę. Zawsze chciałem mieć dzieci, ale nie zdawałem sobie sprawy, że zostanę nim tak szybko. Melanie jest naprawdę kochanym dzieckiem. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że za Elizę i Melcię oddał bym wszystko. Pocałowałem delikatnie polkę i wstałem tak żeby jej nie obudzić. Ubrałem się i poszedłem do kuchni zrobić śniadanie. Kiedy skończyłem przygotowywać posiłek do kuchni weszła moja ukochana.
-Dzień dobry, kochanie. -powiedziałem.
-Dzień dobry. -mruknęła i się przytuliła.
Eliza poszła po Melanie, a ja podałem wszystko do stołu. Kiedy już jedliśmy wpadłem na pomysł.
-Skarbie, a może poszłybyście ze mną na trening?
-Tak, tak. -cieszyła się Melanie.
-No nie wiem.. -powiedziała.
-Mamo! -jęknęła Mela i zrobiła maślane oczka.
-Proszę. -zrobiłem minę szczeniaczka.
-No dobrze. -zaśmiała się.
Po zjedzeniu ogarnąłem trochę w kuchni, a Eliza poszła ubrać Melanie. Spakowałem do torby potrzebne rzecz i wyszliśmy. Po niedługiej jeździe byliśmy przed SIP. Zaprowadziłem je na ławkę trenerską, a później udałem się do szatni. Przebrani wyszliśmy na murawę. Przedstawiłem trenerowi i chłopakom Elizę i Melanie. Nuri i Mitchell byli wręcz zauroczeni małą.
-10 kółeczek, panowie! -krzyknął trener.
Podszedłem do Elizy i pocałowałem ją.
-Idź już. -zaśmiała się. 
Uśmiechnięty dołączyłem do reszty chłopaków, którzy właśnie zaczynali biec. Eliza z Melanie siedziały z boku murawy i bawiły się piłką. Cały trening byłem jakiś nieobecny. Obecność brunetki rozpraszała mnie. W dobrym tego słowa znaczeniu. Dawno nie czułem się taki szczęśliwy. Mam przy sobie dwie kobiety, które są dla mnie całym światem. Wiem, że to głupie, ale wydaje mi się to być jakimś wymarzonym snem. Mam wrażenie, że zaraz się obudzę i wszystko będzie tak jak wcześniej. Że będę skupiony tylko na piłce i nie będzie przy mnie Elizy i Melanie.
Dzisiaj wyjątkowo mam je obie na uwadze, jakby coś miało się stać... Jedna próbowałem nie dopuszczać do siebie takiej myśli. Po treningu chłopacy zamiast iść do szatni bawili się z Melaniea. Wykorzystałem sytuację i poszedłem oprowadzić moją ukochaną po stadionie.








***







Lewandowski był dzisiaj jakiś inny. Jak nie on...
-Robert, coś się stało? -zapytałam poważnie.
-Nie, dlaczego pytasz? -spojrzał na mnie.
-Jesteś jakiś nie swój... -powiedziałam.
-Wydaje Ci się. -uśmiechnął się i objął mnie ramieniem.
-Może.. -mruknęłam, ale tego już nie usłyszał.
Stadion był ogromny i przepiękny. Samemu można byłoby się tu zgubić, naprawdę. Ale na szczęście miałam wspaniałego przewodnika. Na ścianach widniały fototapety z panoramą murawy i kibicami w "żółto-czarnych barwach". Zatrzymaliśmy się pod ścianą ze zdjęciami i podpisami piłkarzy i nie tylko. Popatrzyłam na Roberta pytająco, a on podał mi do ręki czarny marker i kazał napisać swoje imię (chodzi o jej imię). Kiedy to uczyniłam zabrał mi ów marker i wokół imienia narysował serduszko.
-Na zawsze będziesz w moim sercu. -szepnął po czym mnie pocałował.Nie był to taki pocałunek jak zawsze. Było w nim coś takiego czego nie dało się opisać słowami. Był namiętny, ale też subtelny i delikatny. Jeszcze chwilę trwaliśmy w objęciach po czym udaliśmy się z powrotem na murawę. Melanie dalej bawiła się z chłopakami.
-Mario? -zdziwił się Lewy widząc niskiego bruneta o ciemnych oczach.v -Co Ty tu robisz?
-Jestem. -zaśmiał się. -Kontuzję mam to przyjechałem. -uśmiechnął się i spojrzał na mnie.
-To jest Eliza. -powiedział Robert.
-Mario. -wyciągnął rękę w moją stronę.
-Miło mi. -uścisnęłam jego dłoń.
Melanie podbiegła do mnie.
-A ten szkrab to czyj? -zaśmiał się.
-Moja córka. -powiedziałam.
-Nasza. -poprawił mnie Lewandowski i objął od tyłu.
Jeszcze przez chwilę pogadaliśmy i chłopacy poszli do szatni. Ja z Melanie i Mario udaliśmy się na parking gdzie czekałyśmy na Roberta, a  Mario na swojego przyjaciela, Marco.
Po chwili zobaczyłam idących w naszą stronę chłopaków. Pożegnaliśmy się z nimi i wsiedliśmy do auta.

-To co jedziemy do mnie? -zapytał brunet.
-Nie dzisiaj. -powiedziałam. -A poza tym Anka dzisiaj wraca, nie pamiętasz? 
-No tak.. -westchnął stwierdzając.
Przez całą drogę panowała cisza. Melanie nawet po drodze zasnęła. Nie dziwię się, tyle się dzisiaj wygłupiała. Kiedy dojechaliśmy pod blok mojej siostry Lewy pomógł mi z Melą, a później się z nim pożegnałam. W domu mojej siostry nie było. Położyłam Melcię, a ja usiadłam w salonie popijając kawę i czytając książkę. W między czasie dostałam SMS od Victorii, że wróci jutro. Czas leciał tak szybo, że nawet nie zauważyłam, a już było po osiemnastej. Usłyszałam kroczki Melanie i odwróciłam się. Była blada i rozpalona. Trochę się przestraszyłam...


______________________________________

Hejooo !!
Od razu na wstępie przepraszam, że rozdział dopiero teraz.. Nie mam czasu dodawać w terminie. Trzecia gimnazjum nie jest taka fajna jakby się wydawało  >_< 
Nie obiecuję, że kolejny rozdział pojawi się w sobotę, ale postaram się dodawać regularnie c:
Co do rozdziału to taki nudnawy i beznadziejny, ale to przez ten brak czasu i weny, niestety... Pisałam go przez te dwa tygodnie i wyszło jak wyszło. Mam nadzieję, że chociaż trochę się podoba c:
Ściskam mocno! ;*

Rozdział z dedykacją dla Pattie ;3 KC mordko <3 

PS. Dziękuję za tyle wyświetleń. Jesteście najlepsze!! <3

Obserwatorzy