środa, 25 grudnia 2013

dwanaście

Chodziłam w kółko przed salą operacyjną. Próbowałam się dodzwonić do Roberta, ale nie odbierał. O siostrze zupełnie zapomniałam. Nikt nie chciał mi nic powiedzieć. To czekanie mnie wykańczało. Przez cały czas obwiniałam o to wszystko siebie.
Gdybym ją pilnowała nic by się nie stało. Po półtorej godziny z sali wyszedł lekarz. 
-Pani jest matką Melanie? -zapytał, a ja przytaknęłam. 
Wpatrywał się we przez chwilę, wypuścił głośno powietrze z płuc i pokiwał przecząco głową.
To mogło oznaczać tylko jedno. Osunęłam się na krzesło i zaczęłam płakać. Schowałam twarz w dłoniach, a w myślach pytałam się 'dlaczego?', 'dlaczego ona?'. 
-Przykro mi. -powiedział cicho i odszedł. 
Po chwili zorientowałam się, że dzwoni mi telefon. Nawet nie spojrzałam kto to tylko od razu odebrałam. -Robert? -załkałam. 
-Kochanie... co się stało?-zapytał. 
-Melanie... ona... -nie potrafiłam mówić. -ona nie żyję... 
-CO ?! Ale jak to? -w jego głosie było słychać przerażenie.
-To wszystko moja wina? To przeze mnie... -zignorowałam jego pytanie. 
-Nie mów tak! -powiedział stanowczo. -Nie ruszaj się stamtąd, dobrze? 
-Mhm. -mruknęłam i się rozłączyłam.
Nie wiedziałam co Robert chciał zrobić, ale nie zastanawiałam się nad tym. Jak najszybciej chciałam opuścić ten głupi szpital. Chciałam położyć się do łóżka i z niego nie wychodzić. 







*oczami Roberta*







Po telefonie Elizy od razu powiedziałem trenerowi o co chodzi i że nie mogę z nimi jechać. Oczywiście zgodził się, ale nie był zadowolony. Rozumiem go aczkolwiek teraz chciałem być przy mojej ukochanej. Wziąłem torbę i wysiadłem z autokaru. Zamówiłem taksówkę i próbowałem się jakoś uspokoić. Po dziesięciu minutach już jechałem. Kiedy tylko auto zatrzymało się przed szpitalem jak najszybciej z niego wysiadłem i skierowałem się do wejścia. Zauważyłem Elizę siedzącą na krześle. Podszedłem do niej i mocno przytuliłem.
-Już jestem. -szepnąłem.
-Robert, bo to... moja wina... -łkała.
-Już cii... Chodź, wrócimy do domu. -objąłem ją ramieniem.
Wróciliśmy tą samą taksówką. Zaparzyłem nam herbatkę na uspokojenie. Nie pytałem jej co się dokładnie stało. Cały czas się trzęsła. 
-Pójdę się położyć. -powiedziała cicho.
-Chodź. -chwyciłem ją za rękę. 
Eliza położyła się, a ja siedziałem przy niej. Długo nie potrafiła zasnąć, ale w końcu udała się do krainy Morfeusza. Ja sam po jakimś czasie zasnąłem trzymając ukochaną w ramionach. 
Otworzyłem zaspane oczy i spojrzałem na śpiącą jeszcze brunetkę. Była taka niewinna, bezbronna. Twarz miała bladą i podkrążone oczy. Na sam jej widok i myśl o tym, że nie ma już naszego małego, pociesznego skarba łzy cisneły mi się do oczu. Nie potrafiłem ich powstrzymać. Poczułem ból w środku, był okropny. 
Eliza ścisnęła moją dłoń.
-Robert... -szepnęła.
-Tak? 
-Już jej nie ma. -łza spłynęła po jej policzku.
Przytuliłem ją najmocniej jak umiałem. Chciałem żeby poczuła się lepiej, chociaż trochę. Dostałem SMSa od Marco,  którym poinformował mnie o wygranym meczu i współczuł śmierci Melanie. Wiedziałem, że będzie dopytywał Jurgena dlaczego opóściłem mecz, chociaż mam nadzieję, że nikt poza Marco nie wie. Przynajmnie na razie. 


____________________________
Takie krótkie i beznadziejne...
Przepraszam za taką długą nieobecnoś, ale wcześniej szkoła teraz święta... Na szczęście jeszcz tylko dzisiaj. Najchętniej to zamknęłąbym się w pokoju i nie wychodziła.
Mam nadzieję również, że nie zabijecie mnie przez to, że uśmierciła Melanie. Taki plan miałam od począu i teraz można powiedzieć, że będzie się trochę działo, pomiędzy głównymi bochaterami i pewną osobą.
Ściskam, Mania ;*

PS. Zapraszam również na mojego drugiego bloga: http://zyjemytakjaksnimy-samotnie.blogspot.com/
 

poniedziałek, 11 listopada 2013

jedenaście

Melanie po dwóch dniach na szczęście przeszło. jeszcze nigdy aż ak żle z nią nie było. powiem szczeże, że trochę się przeetraszyłam. Robert przez prawie cały możliwy czas siedział przy niej. Jest na prawdę uroczy i kochany. Dzisiaj chłopcy jadą do Wolfsburga na mecz z tamtejszym klubem. Robert przekonał mnie żebym została z Melanie w domu. Co prawda wolałabym jechać i kibicować im na miejscu, ale oni i tak wiedzą, że mogą liczyć na moje wsparcie.
 Wstałam przed dziewiątą, a raczej ktoś mnie obudził. Mówiąc ktoś oczywiście mam na myśli Lewego. Otwarłam zaspane powieki i ujżałam uśmiechniętą twarz bruneta.
 -Co ty tu robisz? - zapytałam całując go w policzek.
 -Musiałem zobaczyć się z moimi kobietami zanim pojedziemy do Wolfsburga. -uśmiechnąła się.
 Chłopacy wyjerzdżają o godzinie jedynastej sprzed stadionu. Mielsiśmy mniej więcej godzinę dla siebie. Trochę poleżeliśmy, Robert nie szczędził mi pieszczot, ale do niczego nie doszło. Około dziesiątej poszłam do łazienki doprowadzić się do porządku. Zajeło mi to kilka minut. Kiedy już wyszłam poszłam do kuchni zjeść szybkie śniadani - owsianka z owocami. Lewy twierdzi, że powinnam jeść bardziej pożywne posiłki, a mi to w zupełności wystarcza.
 Ubrałam Melanie i pojechałyśmy z Robertem do jego apartamentu żeby się spakował. Kiedy już to zrobił pojechaliśmy taksówką pod stadion. Oczywiście wszyscy już byli tylko czekali na Lewandowskiego. Mówiłam mu żeby się pośpieszył, ale nie posłuchał. Melanie od razu poleciała do swojego ulubionego wujka - Marco.
 Przywitałam się z trenerem i chłopakami.
 -Dacie radę. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do nich.
 - Ze mną na pewno. - zaśmiał się Marco.
 -No pewnie. -poczochrałam mu włosy.
 --Ej, ej. -jęknął blondyn. - Wiesz ile je układałem?
 -Nie chcę wiedzieć. -zachichotałam.
 Jeszcze chwilę rozmawialiśmy i trener kazał chłopaką wsiadać do autobusu. Robert podszedł do mnie i mocno przytulił.
 -Nie będzie cię tylko półtora dnia. - uśmiechnęłam się.
 -Ale już tęsknie. -szepnąła i pocałował mnie namiętnie.
 Staliśmy tak dłuższą chwilę aż Robert w końcu poszedł. Kiedy odjechali postanowiłyśmy z Melanie się przejść. Po pół godzinie mi samej zaczęło brakować bruneta, ale wiedziałam, że szybko zleci. Zatrzymałyśmy się przy butce z lodami. Kiedy kupywałam ów lody zapytałam Melanie jaki chcę smak. Nie odpowiedziała więc odwróciłam się i zobaczyłam Mele wybiegającą na ulicę. Przestraszyłam się i krzyknęłam:
 -MELANIE !!
 Zatrzymała się i spojrzała na mnie i wtedy to auto...
 Nie potrafiłam się ruszyć. Po chwili jakaś kobieta zapytała mnie czy to moja córka popatrzyłam na nią i nie odpowiedziałam jej tylko podbiegłam do Melanie. Leżała nieprzytomna i zakrwawiona. Ktoś powiedziała mi, że pogotowie już jedzie. Ludzie zadawali mi pytania, ale nie potrafiłam nic powiedzieć. Cała byłam zapłakana...

 ___________________________________
 Najkrótszy i najbardziej beznadziejny rozdział............
 Przepraszam za to wyżej i za to że pojawił się on dopiero teraz.
 Nie mam weny jak i chęci na pisanie, co same możecie zauważyć ;//
 Nie chcę go zawieszać, bo to nie ma sensu, więc rozdziały będą się pojawiały wtedy kiedy coś napiszę.
 Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie.

Pozdrawiam, Mania ;*































poniedziałek, 14 października 2013

dziesięć



 *oczami Roberta*





Obudziłem się przed ósmą. W ramionach trzymałem Elizę. Na sam jej widok na twarzy pojawiał mi się uśmiech. Czułem się jakbym zakochał się w niej od nowa. Wczoraj zdałem sobie sprawę, że przez ten cały czas odkąd wyjechałem do Niemiec cały czas ją kochałem. Przez cały ten czas była dla mnie ważna, ale nie zdawałem sobie z tego sprawy. Za bardzo byłem pochłonięty moją karierą i zapomniałem o uczuciu do niej. W końcu mam ją znowu przy sobie. Ją i naszą córkę. Zawsze chciałem mieć dzieci, ale nie zdawałem sobie sprawy, że zostanę nim tak szybko. Melanie jest naprawdę kochanym dzieckiem. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że za Elizę i Melcię oddał bym wszystko. Pocałowałem delikatnie polkę i wstałem tak żeby jej nie obudzić. Ubrałem się i poszedłem do kuchni zrobić śniadanie. Kiedy skończyłem przygotowywać posiłek do kuchni weszła moja ukochana.
-Dzień dobry, kochanie. -powiedziałem.
-Dzień dobry. -mruknęła i się przytuliła.
Eliza poszła po Melanie, a ja podałem wszystko do stołu. Kiedy już jedliśmy wpadłem na pomysł.
-Skarbie, a może poszłybyście ze mną na trening?
-Tak, tak. -cieszyła się Melanie.
-No nie wiem.. -powiedziała.
-Mamo! -jęknęła Mela i zrobiła maślane oczka.
-Proszę. -zrobiłem minę szczeniaczka.
-No dobrze. -zaśmiała się.
Po zjedzeniu ogarnąłem trochę w kuchni, a Eliza poszła ubrać Melanie. Spakowałem do torby potrzebne rzecz i wyszliśmy. Po niedługiej jeździe byliśmy przed SIP. Zaprowadziłem je na ławkę trenerską, a później udałem się do szatni. Przebrani wyszliśmy na murawę. Przedstawiłem trenerowi i chłopakom Elizę i Melanie. Nuri i Mitchell byli wręcz zauroczeni małą.
-10 kółeczek, panowie! -krzyknął trener.
Podszedłem do Elizy i pocałowałem ją.
-Idź już. -zaśmiała się. 
Uśmiechnięty dołączyłem do reszty chłopaków, którzy właśnie zaczynali biec. Eliza z Melanie siedziały z boku murawy i bawiły się piłką. Cały trening byłem jakiś nieobecny. Obecność brunetki rozpraszała mnie. W dobrym tego słowa znaczeniu. Dawno nie czułem się taki szczęśliwy. Mam przy sobie dwie kobiety, które są dla mnie całym światem. Wiem, że to głupie, ale wydaje mi się to być jakimś wymarzonym snem. Mam wrażenie, że zaraz się obudzę i wszystko będzie tak jak wcześniej. Że będę skupiony tylko na piłce i nie będzie przy mnie Elizy i Melanie.
Dzisiaj wyjątkowo mam je obie na uwadze, jakby coś miało się stać... Jedna próbowałem nie dopuszczać do siebie takiej myśli. Po treningu chłopacy zamiast iść do szatni bawili się z Melaniea. Wykorzystałem sytuację i poszedłem oprowadzić moją ukochaną po stadionie.








***







Lewandowski był dzisiaj jakiś inny. Jak nie on...
-Robert, coś się stało? -zapytałam poważnie.
-Nie, dlaczego pytasz? -spojrzał na mnie.
-Jesteś jakiś nie swój... -powiedziałam.
-Wydaje Ci się. -uśmiechnął się i objął mnie ramieniem.
-Może.. -mruknęłam, ale tego już nie usłyszał.
Stadion był ogromny i przepiękny. Samemu można byłoby się tu zgubić, naprawdę. Ale na szczęście miałam wspaniałego przewodnika. Na ścianach widniały fototapety z panoramą murawy i kibicami w "żółto-czarnych barwach". Zatrzymaliśmy się pod ścianą ze zdjęciami i podpisami piłkarzy i nie tylko. Popatrzyłam na Roberta pytająco, a on podał mi do ręki czarny marker i kazał napisać swoje imię (chodzi o jej imię). Kiedy to uczyniłam zabrał mi ów marker i wokół imienia narysował serduszko.
-Na zawsze będziesz w moim sercu. -szepnął po czym mnie pocałował.Nie był to taki pocałunek jak zawsze. Było w nim coś takiego czego nie dało się opisać słowami. Był namiętny, ale też subtelny i delikatny. Jeszcze chwilę trwaliśmy w objęciach po czym udaliśmy się z powrotem na murawę. Melanie dalej bawiła się z chłopakami.
-Mario? -zdziwił się Lewy widząc niskiego bruneta o ciemnych oczach.v -Co Ty tu robisz?
-Jestem. -zaśmiał się. -Kontuzję mam to przyjechałem. -uśmiechnął się i spojrzał na mnie.
-To jest Eliza. -powiedział Robert.
-Mario. -wyciągnął rękę w moją stronę.
-Miło mi. -uścisnęłam jego dłoń.
Melanie podbiegła do mnie.
-A ten szkrab to czyj? -zaśmiał się.
-Moja córka. -powiedziałam.
-Nasza. -poprawił mnie Lewandowski i objął od tyłu.
Jeszcze przez chwilę pogadaliśmy i chłopacy poszli do szatni. Ja z Melanie i Mario udaliśmy się na parking gdzie czekałyśmy na Roberta, a  Mario na swojego przyjaciela, Marco.
Po chwili zobaczyłam idących w naszą stronę chłopaków. Pożegnaliśmy się z nimi i wsiedliśmy do auta.

-To co jedziemy do mnie? -zapytał brunet.
-Nie dzisiaj. -powiedziałam. -A poza tym Anka dzisiaj wraca, nie pamiętasz? 
-No tak.. -westchnął stwierdzając.
Przez całą drogę panowała cisza. Melanie nawet po drodze zasnęła. Nie dziwię się, tyle się dzisiaj wygłupiała. Kiedy dojechaliśmy pod blok mojej siostry Lewy pomógł mi z Melą, a później się z nim pożegnałam. W domu mojej siostry nie było. Położyłam Melcię, a ja usiadłam w salonie popijając kawę i czytając książkę. W między czasie dostałam SMS od Victorii, że wróci jutro. Czas leciał tak szybo, że nawet nie zauważyłam, a już było po osiemnastej. Usłyszałam kroczki Melanie i odwróciłam się. Była blada i rozpalona. Trochę się przestraszyłam...


______________________________________

Hejooo !!
Od razu na wstępie przepraszam, że rozdział dopiero teraz.. Nie mam czasu dodawać w terminie. Trzecia gimnazjum nie jest taka fajna jakby się wydawało  >_< 
Nie obiecuję, że kolejny rozdział pojawi się w sobotę, ale postaram się dodawać regularnie c:
Co do rozdziału to taki nudnawy i beznadziejny, ale to przez ten brak czasu i weny, niestety... Pisałam go przez te dwa tygodnie i wyszło jak wyszło. Mam nadzieję, że chociaż trochę się podoba c:
Ściskam mocno! ;*

Rozdział z dedykacją dla Pattie ;3 KC mordko <3 

PS. Dziękuję za tyle wyświetleń. Jesteście najlepsze!! <3

piątek, 27 września 2013

dziewięć



Przez ostatnie dwa tygodnie myślałam o odwiedzeniu pewnego miejsca. Melanie na pewno by się ucieszyła, ale moja mama raczej już nie. Przy obiedzie postanowiłam jej powiedzieć o mojej decyzji. Robert w ogóle się nie odzywa jak i Marco. Tęsknię za nim i to bardzo, ale nie będę mu przeszkadzać. Nie odzywa się pewnie, bo nie ma czasu. Miałam też taką myśl, że wrócił do Anki, ale nie mam pewności i nie chciałabym żeby tak było. Ostatnio wytłumaczyłam Melanie, że Robert jest jej tatą. Ucieszyła się kiedy jej o tym powiedziałam, z resztą nie dziwie jej się.
Kiedy jadłyśmy obiad obserwowałam moją mamę cały czas. Pogoda była słoneczna więc i na jej twarzy malował się promienny uśmiech.
-Muszę Ci coś powiedzieć. –zaczęłam.
-Mów. –uśmiechnęła się.
-Chcę się przeprowadzić. –powiedziałam. –Do Niemiec, a dokładnie do Dortmundu.
-Co? –prawie się zakrztusiła. –Mam zostać sama w tym wielkim domu?
-Dom zawszę można sprzedać i kupić jakiś mniejszy, albo jakieś mieszkanie. Ewentualnie możesz pojechać ze mną. –mówiłam.
-Dortmund to piękne miasto, ale wolę zostać tu. –odparła.
-Rozumiem. –skończyłam jeść.
-A kiedy chcesz tam pojechać? –zapytała wstając od stołu, wkładając naczynia do zmywarki.
-Dzisiaj, samolot mamy o 18.
-Oj córcia. –westchnęła.
Po obiedzie poszłam dokończyć pakowanie, a Mela spędzała ostatnie chwilę z babcią. Gdyby mama pojechała ze mną było by o wiele lepiej. Sprzedało by się ten do i kupiło jakiś na przedmieściach Dortmundu. Może za parę lat się na to zdecyduję.
O 23 byłyśmy z małą już w Dortmundzie. Kiedy dotarłyśmy do mieszkania Victorii było już po północy. Malenie już dawno by spała, więc jak tylko przyjechałyśmy ubrałam jej piżamkę i położyłam spać. Ja poszłam spać trochę później, ponieważ Vici chciała wszystko wiedzieć. Opowiedziałam jej skrótowo, a resztę powiedziałam, że powiem jutro, bo jestem padnięta.


***

Melanie obudziła mnie o jedenastej. Wygrzebałam ciuchy z jednej z walizek i poszłam się odświeżyć. Melanie była już ubrana przez moją siostrę. Kiedy mała jadła płatki z mlekiem ja poszłam pochować ciuchy do szafy. Zajęło mi to około półtorej godziny. W tym czasie Mela bawiła się tabletem. Nie wiedziałam, o której chłopacy mają trening więc nie wiedziałam czy zastanę ich w domu. Oczywiście poszłam do Marco, bo gdzie indziej mógł być Robert jak nie u niego. Zwłaszcza, że w domu ma żonę. Kiedy powiedziałam Melanie, że idę do jej tatusia od razu się ucieszyłam i chciał iść ze mną. Miałam na sobie bluzę Lewandowskiego, którą zostawił jak był w Polsce. Melcia jęczała, że bolą ją nogi i musiałam ją wziąć na ręce. Stanęłam przed drzwiami do apartamentu Reusa i zapukałam. Po chwili otworzył mi blondyn.
-Niespodzianka. –zaśmiałam się.
-Hej, hej. –przytulił mnie. –Wejdźcie.
Nie myliłam się nasz kochany pan Robert siedział w salonie i czekał na Marco, aż wróci, bo grali w Fifę. Na sam jego widok się uśmiechałam.
-Tatuś. –krzyknęła Malenie i wskoczyła mu na kolana.
-Cześć, skarbie. –przytulił ją. –Pozwól, że przywitam się z Twoją mamą. –uśmiechną się i posadził ją obok Reusa.
-Mogem z panem zaglać? –zapytała Marco.
-Pewnie, i nie pan tylko wujek. –uśmiechnął się.
-Dobzie, wujku Malko. –zaśmiała się.
Oni zajęli się grą, a my poszliśmy do kuchni.
-Mogę się już z Tobą przywitać? –przytulił mnie.
-Brakowało mi tego. –szepnęłam.
-Mi też. –pocałował mnie w policzek.
Po śmiechy Melanie można było wywnioskować, że Marco z nią przegrywa.
-Co tu właściwie robicie? –popatrzył na mnie,
-Mieszkamy. –uśmiechnęłam się.
-Przeprowadziłyście się do Dortmundu? –zapytał żeby się upewnić.
-Mhm.. –mruknęłam.
Robert przytulił mnie mocno, a na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech.
-Wyglałam, wyglałam! –Melanie wbiegła do kuchni, a Marco wszedł zaraz za nią.
-Brawo, kochanie. –Robert wziął ją na ręce i dał całusa.
-Byłam Balceloną, a wujek Alsenalem. –powiedziała.
-Marco kiepski jesteś. –zaśmiałam się.
-Tak wyszło. –uśmiechnął się do małej.
Siedziałyśmy z nimi dość długo, bo o godzinie szesnastej wyszliśmy z Robertem od Reusa. Lewy wziął nas na krótki spacer po okolicy. Później poszliśmy na lody, bo dzień był naprawdę słoneczny. Na koniec zaproponował żebyśmy poszły do niego. Nie chciałam się zgodzić ze względu na Ankę, ale Robert powiedział, że jest na zawodach i wróci kiedyś tam. Musiałam się w końcu zgodzić, bo nie dał by mi żyć, i Melanie była zmęczona. Położył ją w sypialni, a my usiedliśmy w ogrodzie.

*oczami Roberta*


Ucieszyłem się kiedy Eliza powiedziała mi, że przeprowadził się tu. Zawsze będę miał oby dwie przy sobie. Między mną, a Elizą na razie niczego nie ma. Nie chcę naciskać. Będę musiał jakoś wytrzymać. Chciałbym się budzić codziennie przy niej, całować, kochać się… Jednak ona nie jest na to gotowa. Co prawda dalej mam ’’żonę’’, ale nikt nie wie o tym, że mnie zdradziła, i że nie chcę mieć z nią nic wspólnego.. Ale Eliza nie chcę żeby mówili, że to przez nią. Rozumiem ją, bo też by, nie chciał.
-Chodź do mnie. –chwyciłem ją za rękę,
-Co chcesz? –zapytała siadając mi na kolanach.
-Przytulić się. –przyciągnąłem ją do siebie.
Siedzieliśmy tak przez godzinę dopóki się nie zrobiło chłodno. Później obudziła się Melanie i oglądaliśmy bajki.
-Będziemy musiały już iść, bo robi się późno. –powiedziała kiedy skończyła się jedna z bajek.
-Nigdzie nie idziecie. –zarządziłem.
-Robert, nie wygłupiaj się. -popatrzyłam na niego
-Mówię serio. Zostajecie na noc. –pocałowałem ją w policzek.
-Tak, tak. –krzyczałam Melanie.
-No widzisz, musisz się zgodzić. –zrobiłem minę szczeniaczka.
-No dobra.
Poszliśmy z Melanie zrobić kolację, a Eliza poszła wysłać siostrze SMS, że zostaje u mnie. Po chwili dołączyła do nas. Mela miała całą buzię w nutelli.  Stałem za Elizą przytulając ją, a mała brudziła ją kremem czekoladowym. Odwróciłem ją w swoją stronę i w celu zlizania czekolady musnąłem ją w usta.
-Słodka jesteś. –uśmiechnąłem się i znowu ją pocałowałem.
Pocałunek trwał dłuższą chwilę. Obydwoje zapomnieliśmy, że Mela tu jest.
-Uuu. –zawyła .
Popatrzyliśmy na nią i wybuchnęliśmy śmiechem.
Po kolacji Eliza poszła umyć Melcie z czekolady, a ja poszedłem posłać im łóżka. Kiedy mała była umyta położyła się spać. Dałem Elizie moją koszulkę żeby nie spała w ubraniach. Poszła do łazienki się przebrać, a ja do siebie. Położyłem się, ale nie mogłem zasnąć. Po chwili przyszła Eliza.
-Mogę  do Ciebie? –zapytała stojąc w drzwiach.
-Pewnie, wskakuj. –uśmiechnąłem się i pokazałem na miejsce obok siebie.
-Kocham Cię. –szepnęła.
-Ja Ciebie też, dziecinko. –powiedziałem po czym zbliżyłem się do nie i musnąłem ją w usta.
Odwzajemniła. Odebrałem to jako początek więc kontynuowałem, nasze pocałunki były bardziej namiętne i zachłanne. Pozbyliśmy się naszego odzienie i spędziliśmy razem cudną noc.


 _____________________________


Macie dziewiątkę! Taki troszku nudnawy ten rozdział ale jest...
Ostatnio w ogóle nie mama weny -,- Dodaję dzisiaj, bo jutro bym nie miała jaka :)
Mam nadzieję, że chociaż trochę się podoba.
Pozdrawiam, Mania ;*

piątek, 20 września 2013

osiem


Cały lot myślałam o Lewandowskim. Cieszę się, że Marco mu o tym powiedział, chociaż to ja powinnam zrobić. Teraz muszę jakoś powiedzieć Melanie, że Robert jest jej tatą. Próbowałam choć na chwilę pomyśleć o czymś innym, odciągnąć się  od myśli o nim, ale nie potrafiłam. Kiedy pomyślałam o tym jak szepnął mi do ucha ‘Nie uciekaj mi’ łzy same cisnęły mi się do oczu.
Po pięciu godzinach wylądowałyśmy na lotnisku w Polsce. Zabrałam nasze walizki i wyszłyśmy przed budynek. Zamówiłam taksówkę, która przyjechała po dziesięciu minutach. Podałam kierowcy adres i ruszyliśmy. Po drodze zaczął padać deszcz. Wpatrywałam się w spływające po szybie krople. Znowu zatraciłam się w myślach. Nawet nie zauważyłam, że byliśmy już pod domem. Taksówkarz pomógł mi wyciągnąć walizki i odjechał. Wyciągnęłam klucze z torebki i weszłyśmy do środka. Mojej mamy nie było. Zastanawiałam się gdzie może być skoro na dworze taka pogoda. Zostawiłam walizki w hallu i poszłam położyć Melanie, bo była zmęczona. Siedziałam przy niej dopóki nie zasnęła. Poszłam do kuchni i zaparzyłam sobie kawy. Kiedy była już gotowa usiadłam z nią przy stole i wpatrywałam w ogród, który zalewał deszcz. W mojej głowie znowu zawitał Pan Lewandowski. Na samą myśl o nim miałam łzy w oczach, później leciały mimowolnie. Zdałam sobie sprawę, że nie warto płakać, w końcu to ja nie chciałam z nim zostać w Dortmundzie. Uspokoiłam się i zrobiłam jeszcze jednej kawy. Po dziesięciu minutach usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach. To była moja mama. Po chwili weszła do kuchni. Na sam mój widok na jej twarzy malował się ogromny uśmiech.
-Cześć kochanie. –przytuliła mnie mocno. –A gdzie mój aniołek?
-Śpi. –uśmiechnęłam się,
Zrobiłam mojej mamie kawy i postawiłam przed nią na stole.
-Jak tam było w Dortmundzie? –zapytała upijając łyk kawy.
O nic lepszego nie mogła zapytać… Poszłyśmy do salonu i wszystko jej opowiedziałam. Zaczynając od  ślubu, kończąc na dzisiejszym pocałunku. Moja mama była zdziwiona. Była też zła na Ankę za to, że zdradziła Roberta i o to co zrobiła mi, mimo, że jej nie znała. Rozmawiałyśmy do wieczora. Melanie kiedy się obudziła zeszła na dół.
-Cześć skarbie. –przywitała ją moja mama.
-Ceść babciu. –powiedziała przecierając oczka.
Moja mama została z nią w salonie, a ja poszłam zrobić kolację. Kiedy już zjadłyśmy zaniosłam talerze do zmywarki.
-Meluś, chodź spać. –powiedziałam.
-Nie ce. –jęknęła.
-Przecież dopiero wstała. –powiedziała moja mama.
-No dobra, ale nie siedźcie za długo.-uśmiechnęłam się i pocałowałam małą w czubek głowy.
Wzięłam prysznic i ubrana w ciepłą piżamę położyłam się do łóżka. Po chwili już spałam.








*oczami Roberta*








Marco cały czas próbował mnie pocieszyć. Byłem mu za to wdzięczny, ale to nic nie dawało. Cały czas miałem przed oczami obraz z lotniska. Kiedy mnie pocałowała poczułem się tak jak wtedy kiedy zrobiliśmy to pierwszy raz. Znowu mogłem poczuć jej słodki smak. Nie chciałem tego tak zostawić. Wiedziałem, że muszę coś zrobić. Nie chciałem czekać więc postanowiłem, że pojadę do niej jutro. Marco wpadł na pomysł abym pojechał do niej i z nią porozmawiał. Około 23 postanowiłem wrócić do siebie. Nie chciałem już przeszkadzać Niemcowi zwłaszcza, że jutro trening. Wiem, że trener będzie wściekły, ale wytłumaczę mu wszystko jak wrócę. Jeszcze u Reusa zarezerwowałem bilet na samolot o ósmej rano.
Kiedy byłem już w domu poszedłem się spakować. Wyciągnąłem niedużą torbę i spakowałem najpotrzebniejsze rzeczy. Starałem się być cicho żeby nie obudzić Anki. Później poszedłem wziąć prysznic i położyłem się. Jednak nie potrafiłem zasnąć. Patrzyłem na zegar wiszący na ścianie. Każda z minut trwała coraz dłużej.
Kiedy wreszcie wybiła szósta wstałem i poszedłem coś zjeść. Szczerze to nie miałem na nic ochoty. Ale jako piłkarz nie powinienem opuszczać żadnego z posiłków. O siódmej zadzwoniłem po taksówkę. Poszedłem po torbę i postawiłem ją obok drzwi. Zostawiłem Ani kartkę, na której napisałem, że lecę do Polski. Nie chciałem żeby dzwoniła do chłopaków i udawała, że się martwi. Dwadzieścia po 7 taksówka już była. Zabrałem torbę i wyszedłem.

Po godzinie 13 byłem już w kraju, Pogoda w Polsce była znośna. Niby było ciepło, ale wiał chłodny wiatr. Wynająłem auto i pojechałem pod dom jej matki. Stanąłem przed drzwiami,  wziąłem głęboki oddech i zapukałem. Po chwili otworzyła mi jej mama.
-Dzień dobry.-przywitałem się.
-Witaj. –uśmiechnęła się.-Wejdź.
-Jest może Eliza? –zapytałem.
-Tak, już ją wołam. –powiedziała i zostawiła mnie samego w hallu.
Po chwili przybiegła Melanie zainteresowana tym kto przyszedł.
-Dzień dobly. –uśmiechnęła się i wskoczyła mi na ręce.
-Cześć aniołku. –pocałowałem ją w czubek głowy.
-Robert? –powiedziała Eliza wchodząc do hallu. –Co Ty tu robisz?
-Musimy porozmawiać. –odparłem. –Przejdziemy się?
-Dobrze. –przystała na moją propozycję. –Melanie idź do babci.
Postawiłem małą na ziemi i pobiegła do ogrodu. Zabrałem Elizę w miejsce gdzie pierwszy raz ją pocałowałem. Była to nieduża polana obok lasu. Usiedliśmy na małej ławeczce.
-A więc o czym chciałeś porozmawiać? –popatrzyła na mnie,
-Może zacznę od początku… Już kiedy zobaczyłem Cię na moim ślubie wszystkie nasze wspomnienia, pocałunki wróciły do mnie. Później już sam nie wiedziałem co czuję, i do kogo. Kiedy przyłapałem Ankę na zdradzie byłem pewien, że nic do niej nie czuję. Zdałem sobie sprawę, że do ślubu doszło za wcześnie,  i że byliśmy sobą tylko zauroczeni. Od tego dnia myślałem tylko o Tobie. Kiedy Marco powiedział mi o tym, że Melanie to moja córka postanowiłem sobie, że tak łatwo się nie poddam i będę o Was walczył! Między innymi dlatego przyjechałem. –szepnąłem.








***








Po jego słowach miałam łzy w oczach. Odwróciłam głowę i próbowałam je powstrzymać. Pogoda momentalnie się zepsuła. Zaczęło padać, a słońce przykryły ciemne chmury. Pogoda dokładnie opisywała mój humor. Chciało mi się płakać. Nie potrafię od tak wrócić do Roberta. Tak! Kocham go! Bardzo! Ale mam w sobie pewną blokadę… Chcę z nim być, ale nie mogę. Wiem, że on mnie też kocha, ale ma żonę i nie chcę pełnić roli kochanki. Kiedy zrobiło się chłodno Robert okrył mnie swoją bluzą. Czułam mocny zapach jego boskich perfum.
-Kocham Cię, dziecino. – szepnął po czym pocałował mnie w skroń.
Wtedy łzy zaczęły lecieć same.
-Chodź, wracajmy. –wstał i wyciągnął rękę w moją stronę.
Nie chwyciłam jej i wstałam sama. Poszłam przodem tak, aby nie widział moich łez. Kiedy byliśmy przed domem stanął przede mną i chwycił za ręce mówiąc, że musi już wracać. Nie dziwiłam się, bo było sporo po 18. Oczywiście nie chciałam, żeby wracał do Dortmundu, ale nie miałam odwagi mu o tym powiedzieć.
-Do zobaczenia. –uśmiechnął się, chwycił moją twarz w swoje dłonie i pocałował w czubek głowy.
Wsiadł do auta i ruszył. –Do zobaczenia. –szepnęłam kiedy auto zniknęło z mojego pola widzenia. Weszłam do domu i od razu poszłam się przebrać. Wtedy zorientowałam się, że nie zabrał swojej bluzy. Może zrobił to specjalnie? Tego nie wiem…



 ______________________________ 

Taki trochę bez płuciowy... Może kolejne będą trochę lepsze!
Jeśli chodzi o to, że nie komentuję wszystkim to nie dlatego, że mi się nie chcę, ale dlatego, że nie mam czasu. Czytam wszystkie wasze rozdziały! 
Na dodatek jeszcze wzięło mnie przeziębienie i od środy siedzę w domku :c
Ja już nie przynudzam.
Buziaki, Mania!! ;*



Obserwatorzy