wtorek, 4 sierpnia 2015

szesnaście

Oczywiste było to, że ciekawość Mario nie wytrzyma zbyt długo i będzie chciał się dowiedzieć czegoś więcej o rozmowie jego przyjaciółki ze swoim klubowym kolegą. Chłopak zapytał dopiero następnego dnia przy śniadaniu, co było i tak długo jak na niego, ale pewnie nie chciał jej wtedy męczyć. Zwłaszcza w tym dniu. Eliza rozbawiona tym, że chłopak starał się jak najdelikatniej zapytać opowiedziała mu, że Bastian chciał ją tylko przeprosić i w sumie o niczym więcej nie rozmawiali. Niemiec wpatrzony w przyjaciółkę pokiwał lekko głową. Oczywiście nie omieszkał zapytać o wczorajszy dzień. Dziewczyna przyznała się, że nie było aż tak źle jak wyglądało, ale od razu zaznaczyła, że nie pójdzie tam więcej chyba, że z jakiegoś ważnego powodu i że na pewno się z nimi nie zaprzyjaźni. Mario cicho zachichotał, ale oczywiście zgadzał się z tym, że jeżeli nie chce nie musi tego robić. Wszystko w swoim czasie.
Wielkimi krokami zbliżał się ostatni i najważniejszy mecz sezonu, na który wszyscy kibice długo wyczekiwali. A dokładniej mówiąc, finał Ligi Mistrzów. Niestety najgorszy scenariusz Elizy się sprawdził i jej ukochana Borussia miała grać ten finał z Bayernem. Bardzo jej się to nie podobało, ale przy Mario starała się o tym nie mówić. Wolała zachowywać się neutralnie, ponieważ nie chciała go rozpraszać przed meczem. Bała się co będzie jak wygra Bayern, a co jak wygra Borussia. To stresowało ją bardziej niż sam mecz. Raz nawet pomyślała o Lewandowskim, przecież on też tam będzie i na pewno się spotkają, ale Götze cały czas jej mówił, że będzie przy niej. Chociaż teraz mało co się odzywał, bo skupiał się jedynie na tym meczu. Zawsze tak ma przed tymi ważniejszymi meczami, ale to było zrozumiałe i polce to nie przeszkadzało. Czasami kiedy tak odzywał się sporadycznie nawet przez kilka dni, zaczynało jej brakować tego szalonego Mario w ciągłym ruchu. A gorzej było kiedy taki mecz Bayern właśnie przegrywał. Samolot mieli około 10. Niemiec trochę musiał się naprosić i pokazać z dobrej strony aby przekonać trenera żeby polka mogła lecieć z nimi. Dziewczyna była bardzo wdzięczna, że się tak namęczył dlatego cieszyła się dużo bardziej. W końcu będzie mogła zobaczyć się z przyjaciółmi w tym Marco, za którym się bardzo stęskniła, a w dodatku pozwiedza Barcelone, w której ma się odbyć finał LM. Niecałe dwie godziny przed odlotem Mario wraz z Elizą pojechali pod stadion gdzie pomału zbierała się reszta piłkarzy. Zapakowali ich walizki i wsiedli do autokaru. To że dziewczyna siedziała z przyjacielem też Götze musiał wypracować. Kiedy wszyscy znajdowali się już na swoich miejscach autokar ruszył na lotnisko. Półgodzinna odprawa i równo o wpół do dwunastej bawarski samolot wystartował. Jedni podczas lotu próbowali odpocząć inni słuchali muzyki jeszcze inni rozmawiali, a prościej mówiąc wygłupiali się. Jednak tym razem nie Mario. Niemiec sobie grzecznie spał przytulony do przyjaciółki. Ona natomiast zaliczyła się do tych, którzy słuchali muzyki. Po dziesięcio godzinnym locie do stolicy Katalonii, nie można powiedzieć, że ktokolwiek był wypoczęty. Chłopcy potrzebowali porządnego snu, ale Eliza najbardziej martwiła się o Götze. Ciągle zamęczała się myślami o tym co będzie jak wygra jej bądź jego drużyna, ale oczywiście niczego po sobie nie pokazywała. Nie chciała go jeszcze bardziej stresować. Droga do hotelu była już sprawniejsza. Właśnie, co do hotelu to nie mogli być razem w pokoju, o czym Eliza dowiedziała się dopiero na miejscu. Mario najzwyczajniej w świecie zapomniał jej o tym powiedzieć. Polka była w pokoju z dwoma partnerkami zawodników Monachium. Od samego początku się nie polubiły, oczywistym powodem było to, że Eliza kibicuje dortmundczykom. Po dwudziestej drugiej wszyscy udali się na kolację i tam dziewczyna zobaczyła przyjaciela pierwszy raz od dwóch godzin. Nie lubiła, bardzo nie lubiła się z nim rozstawać na dłuższy czas, nawet na dwie godziny. Był dla niej najważniejszy, był wszystkimi co miała. Przy posiłku okazało się, że Mario dzieli swój pokój z Bastianem i od razu w jej głowie zadudniało 'do zobaczenia'. Dziewczyna od razu poskarżyła się, że dziewczyny jej nie polubił na co niemiec zachichotał. Po napełnieniu żołądków wszyscy udali się do swoich pokoi. Eliza jako pierwsza zajęła łazienkę, ponieważ chciała jeszcze chociaż na chwilę zobaczyć się z chłopakiem. Odświeżona i ubrana w letni satynowy szlafrok poszła do pokoju przyjaciela. Zapukał, ale otworzył jej ktoś zupełnie inny, Bastian.
-Jest Mario?
Wysoki, niebieskooki blondy przyglądał się jej z uśmiechem na twarzy. Omiótł jej drobne ciało wzrokiem, co nie bardzo jej się spodobało.
-A już myślałem, że przyszłaś do mnie. - zaśmiał się chociaż polce wcale do śmiechu nie było. - Tak, wejdź.
Rozejrzała się po pomieszczeniu i akurat z łazienki wyszedł nie kto inny jak chłopak, bez którego nie wyobraża sobie życia. W pokoju już panował niezły bałagan, a w hotelu byli zaledwie parę godzin. Chłopak był w samym ręczniku, ale polka była przyzwyczajona do tego widoku. Z resztą Götze bez ręcznika nawet by jej nie zdziwił. Ubrał się i już po chwili siedzieli razem, a dokładniej tłumacząc Eliza siedziała na nim. Bastian ciągle im się przyglądał, co trochę irytowało dziewczyne.
-Wiesz, że cię kocham i że chce twojego szczęścia jak nic innego? Wiesz o tym, prawda? - patrzyła na niego poważnie i już nawet obecność innego piłkarza jej nie przeszkadzała.
Mario tylko westchnął bezradnie. To był tekst Elizy, który zawsze mu powtarzała przed meczami takimi jak ten, czyli Bayern Borussia. Nie ważne wtedy było czy to ligowy, eliminacyjny czy też o puchar. Nigdy nie lubiłam, a wręcz nienawidziła kiedy widziała go smutnego po takim meczu, chociaż on zawsze zaprzeczał.
-Eli, daj spokój. Nie ważne kto wygra, liczy się dla mnie to, że będziesz, tam ze mną. - pocałował jej dłonie, które trzymał przez cały czas.
Nie lubiła jak jej tak mówił, nie lubiła tych meczy najbardziej na świecie. Nie lubiła kiedy po przegranym meczu mówi, że jest okej, nie lubiła kiedy po wygranym meczu nie cieszył się razem ze wszystkimi tylko martwił się o nią. Nie lubiła tego. Czas takich meczy to był najgorszy okres dla Elizy. Na całe szczęście było ich tylko kilka w ciągu jednego sezonu. Jeszcze trochę poleżeli razem i dziewczyna musiała już iść. Nie chciała zostawiać go samego i wracać od tych dziewczyn. Lubiła z nim spać. Przytuliła go dała mu buzi na dobranoc i powiedziała, że go kocha. Kiedy wyszła Bastian zawiesił wzrok na koledze. Jednak przez cały czas kiedy polka była nie odezwał się ani razu.
-Wy jesteście razem?
Mario wmurowało to pytanie, skąd on bierze takie pomysły. Nawet jeśli to chyba nie powinno go to interesować.
-Nie, Eliza jest moją przyjaciółką. - niemiec rozdrażnił tym pytaniem chłopaka przez co za bardzo zaakceptował słowo moja.
Schweinstaiger jednak nie zwrócił na to uwagi, ale za to bardzo ucieszył go ten fakt, że są tylko przyjaciółmi. Chyba naprawdę mu się spodobała, ktoś to zauważył i nie dokonać był zachwycony tą informacją. Tak, oczywiście mowa o Götze, bo o kim by innym. Mario wiedział jaki jest Bastian i na pewno nie pozwoli mu się zbliżyć do Elizy, chociaż jest dorosła. Zdawał sobie sprawę z tego jak ją potraktuje i dlaczego tak ucieszył go fakt, że nie są parą. Wiedział, że będzie musiał powiedzieć o tym przyjaciółce zanim będzie za późno. Tak jak chłopak był spokojny i skupiony na jutrzejszym meczu, tak teraz nie potrafił usiedzieć w miejscu. Cały on, co? Jednak tym razem było to spowodowane przez klubowego kolegę.
-Jeżeli zbliżysz się do niej bądź coś jej zrobisz, nie ręczę za siebie. - powiedział całkiem poważnie. -Dobranoc.
Bastian się nawet nie odezwał, a tylko mruknął coś pod nosem i się zaśmiał. I to był właśnie ten śmiertelnie poważny pan Götze, który jeśli chodzi o Elize zrobi wszystko żeby nic jej się nie stało i aby była bezpieczna. Chłopak nie miał ochoty dłużej przebywać w tym pokoju razem ze Schweinstaigerem. Chciał zobaczyć przyjaciółkę chociaż wiedział, że jest bezpieczna bal się co chodzi po głowie temu zboczeńcowi. Mario nie potrafił zasnąć, ale nim się obejrzał ranek szybko nadszedł. Wszyscy się odświeżyli i piłkarze udali się na ważenie, następnie na poranny posiłek. Gdzie w końcu wszyscy mogli się zobaczyć. Eliza rzuciła się przyjacielowi na szyję i mocno go ścisnęła. Przez cały spacer powtarzała mu, że go kocha, że chce jego szczęścia i te inne rzeczy, które zawsze powtarzała. Chłopak nawet nie reagował, do czego dziewczyna również się przyzwyczaiła. Barcelona rzeczywiście jest pięknym, słonecznym miastem. Polce bardzo się tu spodobało i już wiedziała gdzie udają się na wakacje. Do meczu było coraz bliżej i od czasu popołudniowego treningu aż do samego meczu już się nie widzieli. Dziewczyna już ponad dwie godziny przed rozpoczęciem udała się na Camp Nou. Nawet na chwilę udało jej się zobaczyć zespół Kloppa i Reusa, za którym tak bardzo tęskniła. Oczywiście życzyła im powodzenia i powiedziała, że będzie dopingować najgłośniej jak potrafi. Ucałowała Marco, dała mu kopniaka na szczęście i zajęła swoje miejsce na trybunach w śród dortmundczyków.
Z każdą minutą zbliżającą do pierwszego gwizdka polka stresowała się coraz bardziej. Kiedy piłkarze wyszli na rozgrzewkę na kilka minut przed rozpoczęciem dziewczyna nie potrafiła usiedzieć w miejscu. Mario był tak bardzo skupiony, że nawet ani razu nie spojrzał w jej stronę. Ona za to patrzyła raz na niego raz na swoich chłopców. Nienawidziła tych meczy z całego serca. Bardzo jej przeżywała nie zależnie od wyniku.
Pierwsza połowa przebiegała sprawnie, obydwie drużyny miały swoje akcje, ale żadna bramka nie padła. Dopiero pod koniec połowy po idealnej akcji polaków i Aubameyanga, ten ostatni zmienił wynik na 1 do 0. Oczywiście, że Eliza się ucieszyła, ale zaraz potem spoglądała na Mario. Miała ochotę iść do jednej szatni i do drugiej, ale nie chciała ich rozpraszać, wiedziała jak bardzo teraz potrzebują chwili ciszy i skupienia. Po piętnastu minutach, rozmowie z trenerem, obgadaniu ustawienia tego co trzeba poprawić i uzupełnieniu płynów piłkarze obu drużyn wróciły na murawę. Siedza gwizdnął i piłkarze rozpoczęli drugą połowę spotkania. Po dwudziestu minutach wynik na 1 do 1 zmienił Boateng. Teraz mogło się stać wszystko. Przez długi czas gra ciągnęła się bez żadnych zagrażających akcji z obu stron. W końcu w osiemdziesiątej minucie piękną bramkę z rzutu wolnego zdobył Reus. Bramkarz bawarczyków nie był w stanie tego obronić. Czas do końca zbliżał się coraz bardziej i wyglądało na to, że wynik się już nie zmieni. Piłkarze z Monachium po drugiej bramce żółto czarnych, jakby stracili wiarę w siebie, a nie o to chodzi.
-Bayern Monachium atakuje prawą stroną, Philip Lahm podaje do Schweinstaigera on zaś podaje w pole karne do Götze i.......... GOOOOL!!! - rozbrzmiewał głos komentatora.
Wszyscy kibice w czerwonych koszulkach podnieśli się z krzesełek i zaczynali się cieszyć kiedy jednak piłkarze Monachium zaczęli rozmowy z głównym arbitrem. Kibice monachijscy pomału zaczynali się denerwować, a czas dobiegał końca.
-Bramka jednak nie została uznana. Dwóch piłkarzy Bayernu Monachium na spalony, w tym zdobywca nie uznanej bramki. - oglosił komentator, a z trybun było tylko słychać krzyki zawodu i gwizdy. -Proszę państwa, koniec meczu! Borussia Dortmund zdobywcą pucharu Ligi Mistrzów!!!
Wszyscy fani oraz sami piłkarze oszaleli z radości. Eliza ukryła twarz w dłoniach, była przeszczęśliwa, że jej ukochana drużyna zdobyła to wymarzone przez wszystkich trofeum, ale jednocześnie bała się spojrzeć na Mario. Wiedziała, że będzie płakał, bo tak bardzo chciał zdobyć ten puchar że swoją drużyną. Dlatego nienawidziła tych meczy, bo mimo wszystko Götze byłby smutny, tylko teraz jest jeszcze bardziej. Piłkarze z Dortmund biegali po murawie, dziękowali kibicom, cieszyli się. Po prostu ten wieczór należał do nich. Polka powoli zaczęła schodzić aby dostać się do piłkarzy. Oczywiście pierwszy dopadł ją Reus, a później po kolei wszystkim gratulowała. Po odebraniu przez Bayern srebrnych medali, złotych przez Borussie i wręczeniu pucharu dziewczyna jeszcze raz pogratulowała swoim chłopcom, dla których teraz dopiero zaczynała się prawdziwa zabawa. Ale dla niej teraz liczyło się tylko znalezienie przyjaciela. Wszyscy zawodnicy Monachium zaczęli schodzić do szatni, więc Eliza udała się za nimi.
-Mario. - zawołała, a chłopak odwrócił się powoli cały zapłakany w ręku ściskając medal 'pocieszenia'.
Podbiegła do niego i przytuliła go z całych sił. Nienawidziła gdy był w takim stanie. Chociaż on i tak twierdził, że nic mu nie jest, ale ewidentnie było. Tylko głupiemu nie zależało by na wygranej i by to po nim spłonęło. Götze jeżeli chodziło o takie sprawy były wrażliwy, a zwłaszcza w tak młodym wieku. Długo stali wtuleni w siebie, ale chłopak w końcu musiał iść się przebrać. Eliza czekała na niego przed autokarem, również była zapłakana.
-Powinnaś iść z nimi świętować. - mruknął niemiec, wybierając jej mokre od łez policzki.
Dziewczyna spojrzała mu prostu w oczy i widziała ten ból. Ból porażki. Nie chciała go takiego oglądać, ale wiedziała, że musi go wspierać nie zależnie od wszystkiego.
-Nie mogę cię zostawić...
Mario przytulił ją mocno do siebie. Potrzebował jej teraz jak niczego innego. Ona zawsze była jego lekarstwem na wszystko, a zwłaszcza w takie dni jak ten. Chociaż świetnie zdawał sobie sprawę, że ona również to bardzo przeżywa. Dlatego on był przy niej, a ona przy nim. Nawzajem się uzupełniali. Kiedy już byli w hotelu chłopak prosił ją aby poszła do swojego pokoju, że zobaczą się rano, ale wiedziała, że nie zmrużyłaby oka. On również w głębi duszy nie chciał zostać sam, jak zwykle udawał żeby Eliza się lepiej poczuła, chociaż mu już wierzyła, a on to wiedział. Położył się do łóżka, a ona siedziała obok niego i trzymała go za rękę. Przez cały czas na niego patrzyła, jakby bała się, że zniknie. Bardzo długo przy nim siedziała, aż w końcu się położyła obok, a on wtulił się w jej ciało jak małe dziecko. Długo nie potrafiła zasnąć, on z resztą też, ale nie rozmawiali o tym. Przynajmniej nie dopóki Götze sam nie chciał. Dużo razy ją przepraszał, że zepsuł jej wieczór, ale dla niej najważniejszy był właśnie on. Nic innego się nie liczyło. Tylko jego szczęście.

                                                                   ***

Bardzo, bardzo, bardzo się cieszę, że są tu jeszcze takie aniołki, które mimo tej przeogromnej przerwy jeszcze tu są!
Na wstępie chciałam przeprosić za błędy jeśli się jakieś znajdą, a co do samego rozdziału to nie będę się wypowiadać... Mógłby być lepszy, ale ocena należy do was kochani.
Mam nadzieję, że będziecie do końca, buziaki, piszczinho!

PS. Odpowiedziałam na poprzednie komentarze i jeśli ich nie widziałyście to prosiłabym o jakiś kontakt abym mogła was informować o wszystkim odnośnie opowiadania. Jeśli nie to napiszcie na asku -> ask.fm/maaniusiek :)

piętnaście

Eliza przez pierwsze dni nie potrafiła się odnaleźć w Monachium. Mimo że prawie nigdzie nie wychodziła ciężko jej było w tym mieście. Sama świadomość, że to bawarskie miasto ją ograniczała. Mario bardzo jej pomagał, ale teraz zwłaszcza, że był krótko po kontuzji bardzo mało bywał w mieszkaniu. A kiedy już był to oczywiste było, że jest zmęczony. Dziewczyna nie umiała się przekonać, ale w końcu to miał być jej nowy początek. W 'stolicy' Bawarii pogoda nieco się poprawiła. Nie było jakoś super ciepło, bo trochę ponad dwadzieścia stopni, ale zawsze lepiej niż deszcz. Obydwoje jak zwykle wstali rano, jednak niemiec trochę wcześniej. Eliza ubrana i uczesana weszła do kuchni gdzie jej przyjaciel właśnie kończył przygotowywać śniadanie. Przywitał ją buziakiem w policzek kiedy stanęła obok niego nalewając sobie kawy. Usiadła przy stole, a Mario podał jej ładnie przyrządzone kanapki. Chłopak cały czas jej się przyglądał, co trochę ją rozpraszło i nie potrafiła skupić się na jedzeniu.
-Götze albo przestaniesz się patrzeć albo zrobię ci krzywdę, przysięgam. - powiedziała dość poważnie, ale chłopak tylko się zaśmiał.
Wiedział, że żartuje, ale dla własnego bezpieczeństwa przestał i zerkał tylko czasami. Cały czas się zastanawiał jak ma jej powiedzieć co zamierza dzisiaj zrobić, a wiedział jaka będzie jej reakcja i nie chciał jej tym zdenerwować. Jednak nie chciał żeby po całych dniach siedziała w domu.
-Eliza skarbie, nie masz żadnych planów na dziś, tak? - zapytał, a dziewczyna skarciła go wzrokiem przez co bardziej się zmieszał. -Przepraszam, po prostu pójdziesz dzisiaj ze mną na trening. I nie przyjmuje odmowy, żadnej.
Polka nawet nie zdążyła się odezwać i Mario zostawił ją samą w kuchni. Chociaż zdawała sobie sprawę z tego, że protestowanie nie miałoby sensu. U niemca nie znaczy nie. Kiedy trzeba potrafił być stanowczy i poważny, ale zazwyczaj zachowuje się jak kompletny dzieciuch. Uwielbia się wygłupiać i robić innym kawały, ale to jest jego cały urok. Götze spakował wszystko na trening i czekał na Elize w samochodzie. Kiedy została w mieszkaniu sama miała ochotę nie wychodzić. Zdawała sobie sprawę, że wcale nie musi iść na ten trening, a zwłaszcza na trening Bayernu, ale nie chciała zawieść Mario. Wiedziała, że to dla niego ważne żeby szybciej się oswoiła i że chce dla niej jak najlepiej. Z niechęcią opuściła apartament, który w pierwszym dniu zrobił na niej tak duże znaczenie i udała się przed budynek gdzie czekał jej przyjaciel. Przez całą drogę do stadionu nie zamienili ani słowa. Chłopak nie chciał jej jeszcze bardziej stresować, wiedział że to nie jest dla niej takie łatwe. Niby to tylko inne miasto, ale dla niej Dortmund był wszystkimi. Nie da się opisać tego uczucia. Kiedy wjeżdżali na parking dla piłkarzy Elizie zaczęły lekko drżć ręce. Wpatrywała się w swoje buty, po prostu bała się podnieść głowę i spojrzeć na ten stadion. Borussia to była jej pierwsza i ostatnia piłkarska miłość, nie mówiąc o zawodnikach. A Bayern to po prostu wróg numer jeden.
-Wszystko okej, kochanie? - położył swoją dłoń na jej kolanie, a ona lekko uniosła głowę aby na niego spojrzeć. -Wiesz że nie musisz tego robić, mogę cię odwieźć do domu.
Dziewczynie zeszkliły się oczy na sam dźwięk jego zmartwionego głosu. Nie mogła mu tego zrobić, po prostu musiała tam iść. Dla siebie samej również.
-Chodźmy. -rzuciła krótko i szybko wysiadła.
Z początku zacisnęła oczy, ale wzięła głęboki oddech i próbowała się uspokoić. Mario złapał ją mocno za rękę i wtedy spojrzała przed siebie. Poczuła się jakby zdradziła swój ukochany klub, swoje barwy. Może trochę przesadzała, ale źle się tu czuła. Jedynie obecność przyjaciela dodawała jej trochę otuchy. Powoli zmierzali do wejścia, a później na boisko gdzie już została sama. Nie wiedziała co ze sobą zrobić. Rozglądała się dookoła, boisko jak każde inne, pomyślała. Powoli na murawę zaczęli wychodzić bawarscy zawodnicy, w tym oczywiście Götze, który puścił jej buziaka śmiejąc się przy tym. Jak zwykle zabawny, cały Mario. W czasie krótkiej przerwy, na którą pozwolił im Guardiola, niemiec poznał Elize z chłopakami i oczywiście trenerem. Schneider nie miała ochoty z nimi rozmawiać, a tym bardziej się zaprzyjaźnić. To byłoby nie do pomyślenia. Jak największa fanka, kochająca swój klub ponad wszystko, potrafiąca oddać za niego jeszcze więcej może przyjaźnić się z zawodnikami najgorszego piłkarskiego wroga? Nie, nie, nie. Przecież to tylko ludzie, próbowała przemówić sama sobie. Kiedy jej przyjaciel gdzieś się oddalił spróbował do niej zagadać Schweinstaiger. Z początku nie bardzo wiedziała jak z nim rozmawiać. Chociaż to człowiek jak każdy inny.
-Bardzo ci współczuję utraty dziecka. -powiedział naprawdę poruszony.
Akurat wtedy obok pojawił się Mario i nie był zadowolony, że jego kolega o tym wspomniał. Obydwoje wiedzieli, że minęło już trochę czasu, ale dla Elizy i tak było za wcześnie. Unikała tego tematu, ale skąd on mógł o tym wiedzieć. Polce zeszkliły się oczy, ale na twarzy miała delikatny uśmiech.
-Bastian... - warknął na niego Götze, a ten od razu przeprosił dziewczynę i odszedł. -Jak się czujesz?
Dziewczyna przytuliła się do przyjaciela i zapewniła go, że jest dobrze. To w nim właśnie było trochę uciążliwe, przesadnie się o wszystko i wszystkich martwił. Czasami naprawdę mógłby dać sobie spokój, ale on chce jak najlepiej i nie można go o to obwiniać. W końcu przyszedł trener i kazał chłopcom wracać do treningu, i tak też uczynili. Niecałą godzinę później trening dobiegł końca i wszyscy udali się do szatni. Eliza natomiast czekała na przyjaciela przy samochodzie. Miała przebłyski w głowie, że jednak nie było tak źle, ale dalej nie miała ochoty się z nimi zaprzyjaźnić. Stała tak może z dwadzieścia minut, ale wykorzystała ten czas na przemyślenia, które ktoś jej przerwał.
-Naprawdę cud przepraszam za tamto. - powiedział szczerze, bo nie chciał jej urazić. Chyba mu się spodobała.
Polka przyglądał mu się uważnie, jego oczom, ustom, włosom, policzkom. Nie był taki zły jak na bawarczyka, zaśmiała się cichutko na myśl o tym.
-Nic się nie stało. - starała się mówić normalnie, chociaż i tak nie wiedziała jak ma się zachowywać w jego obecności, zwłaszcza że byli sami. -O Mario.
Chłopak w końcu raczył przyjść. Gdyby wiedziała, że tyle czasu mu to zajmie wzięłaby od niego kluczyki od samochodu. Ale podobno miało mu to zająć chwilę, cały Götze.
-Do zobaczenia. - uśmiechnął się przyjaźnie Basti i pomachał dziewczynie.
Wsiedli do auta w ciszy. Na szczęście chłopak o nic nie pytał, przynajmniej na razie. Chociaż wiedziała, że jego ciekawość w końcu wygra. Przez całą drogę mało co rozmawiali. Schneider analizowała cały dzisiejszy dzień. Krok po kroku. Ciągle miała w głowie słowa monachijskiego piłkarza 'do zobaczenia'. Był ich tak pewny, że to aż rozbawiło dziewczyne w środku. Przecież oni się już nie spotkają, a na pewno nie specjalnie. Ten pomysł o pójściu z Mario na trening nie był aż tak zły. Eliza była mu bardzo wdzięczna za to, że udało mu się ją wyciągnąć z domu. Kiedy dojechali do apartamentu chłopak wyciągnął z bagażnika torbę i zakupy, które zrobili po drodze. Polka aby podziękować za wszystko przyjacielowi postanowiła coś ugotować. Zaczęła nawet rozmyślać nad tym aby znaleźć sobie własne mieszkanie i dać Mario trochę prywatności, ale nie zamierzała mu na razie o tym mówić. Na pewno nie byłby zachwycony, wolała najpierw wszystko pozałatwiać aby później nie próbował jej powstrzymać przed tym pomysłem, chociaż na pewno tak będzie. Gdyby tak nie było to nie byłby Götze.

                                                                      ***

Wiem, że nikt już tego nie czyta i wszyscy zapomnieli o tym opowiadaniu, ale to tylko i wyłącznie moja wina.
Mimo wszystko będę publikować rozdziały aby po prostu skończyć tą historię.
Przepraszam tych, którzy to czytali, nie będę się tłumaczyć, bo to nie ma większego sensu.
xx, piszczinho

Obserwatorzy