piątek, 27 września 2013

dziewięć



Przez ostatnie dwa tygodnie myślałam o odwiedzeniu pewnego miejsca. Melanie na pewno by się ucieszyła, ale moja mama raczej już nie. Przy obiedzie postanowiłam jej powiedzieć o mojej decyzji. Robert w ogóle się nie odzywa jak i Marco. Tęsknię za nim i to bardzo, ale nie będę mu przeszkadzać. Nie odzywa się pewnie, bo nie ma czasu. Miałam też taką myśl, że wrócił do Anki, ale nie mam pewności i nie chciałabym żeby tak było. Ostatnio wytłumaczyłam Melanie, że Robert jest jej tatą. Ucieszyła się kiedy jej o tym powiedziałam, z resztą nie dziwie jej się.
Kiedy jadłyśmy obiad obserwowałam moją mamę cały czas. Pogoda była słoneczna więc i na jej twarzy malował się promienny uśmiech.
-Muszę Ci coś powiedzieć. –zaczęłam.
-Mów. –uśmiechnęła się.
-Chcę się przeprowadzić. –powiedziałam. –Do Niemiec, a dokładnie do Dortmundu.
-Co? –prawie się zakrztusiła. –Mam zostać sama w tym wielkim domu?
-Dom zawszę można sprzedać i kupić jakiś mniejszy, albo jakieś mieszkanie. Ewentualnie możesz pojechać ze mną. –mówiłam.
-Dortmund to piękne miasto, ale wolę zostać tu. –odparła.
-Rozumiem. –skończyłam jeść.
-A kiedy chcesz tam pojechać? –zapytała wstając od stołu, wkładając naczynia do zmywarki.
-Dzisiaj, samolot mamy o 18.
-Oj córcia. –westchnęła.
Po obiedzie poszłam dokończyć pakowanie, a Mela spędzała ostatnie chwilę z babcią. Gdyby mama pojechała ze mną było by o wiele lepiej. Sprzedało by się ten do i kupiło jakiś na przedmieściach Dortmundu. Może za parę lat się na to zdecyduję.
O 23 byłyśmy z małą już w Dortmundzie. Kiedy dotarłyśmy do mieszkania Victorii było już po północy. Malenie już dawno by spała, więc jak tylko przyjechałyśmy ubrałam jej piżamkę i położyłam spać. Ja poszłam spać trochę później, ponieważ Vici chciała wszystko wiedzieć. Opowiedziałam jej skrótowo, a resztę powiedziałam, że powiem jutro, bo jestem padnięta.


***

Melanie obudziła mnie o jedenastej. Wygrzebałam ciuchy z jednej z walizek i poszłam się odświeżyć. Melanie była już ubrana przez moją siostrę. Kiedy mała jadła płatki z mlekiem ja poszłam pochować ciuchy do szafy. Zajęło mi to około półtorej godziny. W tym czasie Mela bawiła się tabletem. Nie wiedziałam, o której chłopacy mają trening więc nie wiedziałam czy zastanę ich w domu. Oczywiście poszłam do Marco, bo gdzie indziej mógł być Robert jak nie u niego. Zwłaszcza, że w domu ma żonę. Kiedy powiedziałam Melanie, że idę do jej tatusia od razu się ucieszyłam i chciał iść ze mną. Miałam na sobie bluzę Lewandowskiego, którą zostawił jak był w Polsce. Melcia jęczała, że bolą ją nogi i musiałam ją wziąć na ręce. Stanęłam przed drzwiami do apartamentu Reusa i zapukałam. Po chwili otworzył mi blondyn.
-Niespodzianka. –zaśmiałam się.
-Hej, hej. –przytulił mnie. –Wejdźcie.
Nie myliłam się nasz kochany pan Robert siedział w salonie i czekał na Marco, aż wróci, bo grali w Fifę. Na sam jego widok się uśmiechałam.
-Tatuś. –krzyknęła Malenie i wskoczyła mu na kolana.
-Cześć, skarbie. –przytulił ją. –Pozwól, że przywitam się z Twoją mamą. –uśmiechną się i posadził ją obok Reusa.
-Mogem z panem zaglać? –zapytała Marco.
-Pewnie, i nie pan tylko wujek. –uśmiechnął się.
-Dobzie, wujku Malko. –zaśmiała się.
Oni zajęli się grą, a my poszliśmy do kuchni.
-Mogę się już z Tobą przywitać? –przytulił mnie.
-Brakowało mi tego. –szepnęłam.
-Mi też. –pocałował mnie w policzek.
Po śmiechy Melanie można było wywnioskować, że Marco z nią przegrywa.
-Co tu właściwie robicie? –popatrzył na mnie,
-Mieszkamy. –uśmiechnęłam się.
-Przeprowadziłyście się do Dortmundu? –zapytał żeby się upewnić.
-Mhm.. –mruknęłam.
Robert przytulił mnie mocno, a na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech.
-Wyglałam, wyglałam! –Melanie wbiegła do kuchni, a Marco wszedł zaraz za nią.
-Brawo, kochanie. –Robert wziął ją na ręce i dał całusa.
-Byłam Balceloną, a wujek Alsenalem. –powiedziała.
-Marco kiepski jesteś. –zaśmiałam się.
-Tak wyszło. –uśmiechnął się do małej.
Siedziałyśmy z nimi dość długo, bo o godzinie szesnastej wyszliśmy z Robertem od Reusa. Lewy wziął nas na krótki spacer po okolicy. Później poszliśmy na lody, bo dzień był naprawdę słoneczny. Na koniec zaproponował żebyśmy poszły do niego. Nie chciałam się zgodzić ze względu na Ankę, ale Robert powiedział, że jest na zawodach i wróci kiedyś tam. Musiałam się w końcu zgodzić, bo nie dał by mi żyć, i Melanie była zmęczona. Położył ją w sypialni, a my usiedliśmy w ogrodzie.

*oczami Roberta*


Ucieszyłem się kiedy Eliza powiedziała mi, że przeprowadził się tu. Zawsze będę miał oby dwie przy sobie. Między mną, a Elizą na razie niczego nie ma. Nie chcę naciskać. Będę musiał jakoś wytrzymać. Chciałbym się budzić codziennie przy niej, całować, kochać się… Jednak ona nie jest na to gotowa. Co prawda dalej mam ’’żonę’’, ale nikt nie wie o tym, że mnie zdradziła, i że nie chcę mieć z nią nic wspólnego.. Ale Eliza nie chcę żeby mówili, że to przez nią. Rozumiem ją, bo też by, nie chciał.
-Chodź do mnie. –chwyciłem ją za rękę,
-Co chcesz? –zapytała siadając mi na kolanach.
-Przytulić się. –przyciągnąłem ją do siebie.
Siedzieliśmy tak przez godzinę dopóki się nie zrobiło chłodno. Później obudziła się Melanie i oglądaliśmy bajki.
-Będziemy musiały już iść, bo robi się późno. –powiedziała kiedy skończyła się jedna z bajek.
-Nigdzie nie idziecie. –zarządziłem.
-Robert, nie wygłupiaj się. -popatrzyłam na niego
-Mówię serio. Zostajecie na noc. –pocałowałem ją w policzek.
-Tak, tak. –krzyczałam Melanie.
-No widzisz, musisz się zgodzić. –zrobiłem minę szczeniaczka.
-No dobra.
Poszliśmy z Melanie zrobić kolację, a Eliza poszła wysłać siostrze SMS, że zostaje u mnie. Po chwili dołączyła do nas. Mela miała całą buzię w nutelli.  Stałem za Elizą przytulając ją, a mała brudziła ją kremem czekoladowym. Odwróciłem ją w swoją stronę i w celu zlizania czekolady musnąłem ją w usta.
-Słodka jesteś. –uśmiechnąłem się i znowu ją pocałowałem.
Pocałunek trwał dłuższą chwilę. Obydwoje zapomnieliśmy, że Mela tu jest.
-Uuu. –zawyła .
Popatrzyliśmy na nią i wybuchnęliśmy śmiechem.
Po kolacji Eliza poszła umyć Melcie z czekolady, a ja poszedłem posłać im łóżka. Kiedy mała była umyta położyła się spać. Dałem Elizie moją koszulkę żeby nie spała w ubraniach. Poszła do łazienki się przebrać, a ja do siebie. Położyłem się, ale nie mogłem zasnąć. Po chwili przyszła Eliza.
-Mogę  do Ciebie? –zapytała stojąc w drzwiach.
-Pewnie, wskakuj. –uśmiechnąłem się i pokazałem na miejsce obok siebie.
-Kocham Cię. –szepnęła.
-Ja Ciebie też, dziecinko. –powiedziałem po czym zbliżyłem się do nie i musnąłem ją w usta.
Odwzajemniła. Odebrałem to jako początek więc kontynuowałem, nasze pocałunki były bardziej namiętne i zachłanne. Pozbyliśmy się naszego odzienie i spędziliśmy razem cudną noc.


 _____________________________


Macie dziewiątkę! Taki troszku nudnawy ten rozdział ale jest...
Ostatnio w ogóle nie mama weny -,- Dodaję dzisiaj, bo jutro bym nie miała jaka :)
Mam nadzieję, że chociaż trochę się podoba.
Pozdrawiam, Mania ;*

piątek, 20 września 2013

osiem


Cały lot myślałam o Lewandowskim. Cieszę się, że Marco mu o tym powiedział, chociaż to ja powinnam zrobić. Teraz muszę jakoś powiedzieć Melanie, że Robert jest jej tatą. Próbowałam choć na chwilę pomyśleć o czymś innym, odciągnąć się  od myśli o nim, ale nie potrafiłam. Kiedy pomyślałam o tym jak szepnął mi do ucha ‘Nie uciekaj mi’ łzy same cisnęły mi się do oczu.
Po pięciu godzinach wylądowałyśmy na lotnisku w Polsce. Zabrałam nasze walizki i wyszłyśmy przed budynek. Zamówiłam taksówkę, która przyjechała po dziesięciu minutach. Podałam kierowcy adres i ruszyliśmy. Po drodze zaczął padać deszcz. Wpatrywałam się w spływające po szybie krople. Znowu zatraciłam się w myślach. Nawet nie zauważyłam, że byliśmy już pod domem. Taksówkarz pomógł mi wyciągnąć walizki i odjechał. Wyciągnęłam klucze z torebki i weszłyśmy do środka. Mojej mamy nie było. Zastanawiałam się gdzie może być skoro na dworze taka pogoda. Zostawiłam walizki w hallu i poszłam położyć Melanie, bo była zmęczona. Siedziałam przy niej dopóki nie zasnęła. Poszłam do kuchni i zaparzyłam sobie kawy. Kiedy była już gotowa usiadłam z nią przy stole i wpatrywałam w ogród, który zalewał deszcz. W mojej głowie znowu zawitał Pan Lewandowski. Na samą myśl o nim miałam łzy w oczach, później leciały mimowolnie. Zdałam sobie sprawę, że nie warto płakać, w końcu to ja nie chciałam z nim zostać w Dortmundzie. Uspokoiłam się i zrobiłam jeszcze jednej kawy. Po dziesięciu minutach usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach. To była moja mama. Po chwili weszła do kuchni. Na sam mój widok na jej twarzy malował się ogromny uśmiech.
-Cześć kochanie. –przytuliła mnie mocno. –A gdzie mój aniołek?
-Śpi. –uśmiechnęłam się,
Zrobiłam mojej mamie kawy i postawiłam przed nią na stole.
-Jak tam było w Dortmundzie? –zapytała upijając łyk kawy.
O nic lepszego nie mogła zapytać… Poszłyśmy do salonu i wszystko jej opowiedziałam. Zaczynając od  ślubu, kończąc na dzisiejszym pocałunku. Moja mama była zdziwiona. Była też zła na Ankę za to, że zdradziła Roberta i o to co zrobiła mi, mimo, że jej nie znała. Rozmawiałyśmy do wieczora. Melanie kiedy się obudziła zeszła na dół.
-Cześć skarbie. –przywitała ją moja mama.
-Ceść babciu. –powiedziała przecierając oczka.
Moja mama została z nią w salonie, a ja poszłam zrobić kolację. Kiedy już zjadłyśmy zaniosłam talerze do zmywarki.
-Meluś, chodź spać. –powiedziałam.
-Nie ce. –jęknęła.
-Przecież dopiero wstała. –powiedziała moja mama.
-No dobra, ale nie siedźcie za długo.-uśmiechnęłam się i pocałowałam małą w czubek głowy.
Wzięłam prysznic i ubrana w ciepłą piżamę położyłam się do łóżka. Po chwili już spałam.








*oczami Roberta*








Marco cały czas próbował mnie pocieszyć. Byłem mu za to wdzięczny, ale to nic nie dawało. Cały czas miałem przed oczami obraz z lotniska. Kiedy mnie pocałowała poczułem się tak jak wtedy kiedy zrobiliśmy to pierwszy raz. Znowu mogłem poczuć jej słodki smak. Nie chciałem tego tak zostawić. Wiedziałem, że muszę coś zrobić. Nie chciałem czekać więc postanowiłem, że pojadę do niej jutro. Marco wpadł na pomysł abym pojechał do niej i z nią porozmawiał. Około 23 postanowiłem wrócić do siebie. Nie chciałem już przeszkadzać Niemcowi zwłaszcza, że jutro trening. Wiem, że trener będzie wściekły, ale wytłumaczę mu wszystko jak wrócę. Jeszcze u Reusa zarezerwowałem bilet na samolot o ósmej rano.
Kiedy byłem już w domu poszedłem się spakować. Wyciągnąłem niedużą torbę i spakowałem najpotrzebniejsze rzeczy. Starałem się być cicho żeby nie obudzić Anki. Później poszedłem wziąć prysznic i położyłem się. Jednak nie potrafiłem zasnąć. Patrzyłem na zegar wiszący na ścianie. Każda z minut trwała coraz dłużej.
Kiedy wreszcie wybiła szósta wstałem i poszedłem coś zjeść. Szczerze to nie miałem na nic ochoty. Ale jako piłkarz nie powinienem opuszczać żadnego z posiłków. O siódmej zadzwoniłem po taksówkę. Poszedłem po torbę i postawiłem ją obok drzwi. Zostawiłem Ani kartkę, na której napisałem, że lecę do Polski. Nie chciałem żeby dzwoniła do chłopaków i udawała, że się martwi. Dwadzieścia po 7 taksówka już była. Zabrałem torbę i wyszedłem.

Po godzinie 13 byłem już w kraju, Pogoda w Polsce była znośna. Niby było ciepło, ale wiał chłodny wiatr. Wynająłem auto i pojechałem pod dom jej matki. Stanąłem przed drzwiami,  wziąłem głęboki oddech i zapukałem. Po chwili otworzyła mi jej mama.
-Dzień dobry.-przywitałem się.
-Witaj. –uśmiechnęła się.-Wejdź.
-Jest może Eliza? –zapytałem.
-Tak, już ją wołam. –powiedziała i zostawiła mnie samego w hallu.
Po chwili przybiegła Melanie zainteresowana tym kto przyszedł.
-Dzień dobly. –uśmiechnęła się i wskoczyła mi na ręce.
-Cześć aniołku. –pocałowałem ją w czubek głowy.
-Robert? –powiedziała Eliza wchodząc do hallu. –Co Ty tu robisz?
-Musimy porozmawiać. –odparłem. –Przejdziemy się?
-Dobrze. –przystała na moją propozycję. –Melanie idź do babci.
Postawiłem małą na ziemi i pobiegła do ogrodu. Zabrałem Elizę w miejsce gdzie pierwszy raz ją pocałowałem. Była to nieduża polana obok lasu. Usiedliśmy na małej ławeczce.
-A więc o czym chciałeś porozmawiać? –popatrzyła na mnie,
-Może zacznę od początku… Już kiedy zobaczyłem Cię na moim ślubie wszystkie nasze wspomnienia, pocałunki wróciły do mnie. Później już sam nie wiedziałem co czuję, i do kogo. Kiedy przyłapałem Ankę na zdradzie byłem pewien, że nic do niej nie czuję. Zdałem sobie sprawę, że do ślubu doszło za wcześnie,  i że byliśmy sobą tylko zauroczeni. Od tego dnia myślałem tylko o Tobie. Kiedy Marco powiedział mi o tym, że Melanie to moja córka postanowiłem sobie, że tak łatwo się nie poddam i będę o Was walczył! Między innymi dlatego przyjechałem. –szepnąłem.








***








Po jego słowach miałam łzy w oczach. Odwróciłam głowę i próbowałam je powstrzymać. Pogoda momentalnie się zepsuła. Zaczęło padać, a słońce przykryły ciemne chmury. Pogoda dokładnie opisywała mój humor. Chciało mi się płakać. Nie potrafię od tak wrócić do Roberta. Tak! Kocham go! Bardzo! Ale mam w sobie pewną blokadę… Chcę z nim być, ale nie mogę. Wiem, że on mnie też kocha, ale ma żonę i nie chcę pełnić roli kochanki. Kiedy zrobiło się chłodno Robert okrył mnie swoją bluzą. Czułam mocny zapach jego boskich perfum.
-Kocham Cię, dziecino. – szepnął po czym pocałował mnie w skroń.
Wtedy łzy zaczęły lecieć same.
-Chodź, wracajmy. –wstał i wyciągnął rękę w moją stronę.
Nie chwyciłam jej i wstałam sama. Poszłam przodem tak, aby nie widział moich łez. Kiedy byliśmy przed domem stanął przede mną i chwycił za ręce mówiąc, że musi już wracać. Nie dziwiłam się, bo było sporo po 18. Oczywiście nie chciałam, żeby wracał do Dortmundu, ale nie miałam odwagi mu o tym powiedzieć.
-Do zobaczenia. –uśmiechnął się, chwycił moją twarz w swoje dłonie i pocałował w czubek głowy.
Wsiadł do auta i ruszył. –Do zobaczenia. –szepnęłam kiedy auto zniknęło z mojego pola widzenia. Weszłam do domu i od razu poszłam się przebrać. Wtedy zorientowałam się, że nie zabrał swojej bluzy. Może zrobił to specjalnie? Tego nie wiem…



 ______________________________ 

Taki trochę bez płuciowy... Może kolejne będą trochę lepsze!
Jeśli chodzi o to, że nie komentuję wszystkim to nie dlatego, że mi się nie chcę, ale dlatego, że nie mam czasu. Czytam wszystkie wasze rozdziały! 
Na dodatek jeszcze wzięło mnie przeziębienie i od środy siedzę w domku :c
Ja już nie przynudzam.
Buziaki, Mania!! ;*



sobota, 14 września 2013

siedem



Wpuściłam Marco do środka i usiedliśmy w salonie.  Piłkarz powiedział mi w jakim celu do mnie przyszedł. Byłam trochę zdziwiona i zdenerwowana.
-Jak to nie wrócił na noc? –zapytałam.
-Tak po prostu… Wszyscy go szukają, nie odbiera telefonu, nic.
-Mam nadzieję,  że wszystko z nim w porządku. –oczy mi się zeszkliły.
-Ja też. –westchnął Marco.
Szczerze to trochę się przestraszyłam jak Reus powiedział mi, że Robert nie wrócił na noc do domu. Przecież on taki nie jest, a poza tym dlaczego miałby nie wracać? Może pokłócił się z Anką? Marco na pewno mi nie powie, a nikogo innego nie znam żeby zapytać… Siedzieliśmy w ciszy.  Zastanawiałam się czy powiedzieć Marco o tym, że Melanie jest córką Robert. Od dawna chcę o tym powiedzieć Lewandowskiemu, ale cały czas na przeszkodzie staje jego niezrównoważona żona. Kiedy Melanie powiedziała mi w szpitalu, że Robert siedział z nią przy mnie cały czas wyobrażam sobie scenki jakby wyglądało nasze życie gdyby o wszystkim wiedział.
-Marco, muszę Ci coś powiedzieć… -mruknęłam.
-Słucham. –popatrzał na mnie.
-Chodzi o to,  że Melanie…
-Jest córką Roberta? –przerwał mi.
-Tak, skąd wiedziałeś? –zdziwiłam się. –Przecież nikomu nie mówiłam. Wie tylko moja mama i Vici.
-Nie trudno się było tego domyśleć, mała to nasz cały Robert. –uśmiechnął się. –Może inni tego nie widzą, ale ja tak.
-No tak. –zachichotałam. –Jutro wracamy z Melą do Polski.
-Robert wie? –zapytał.
-Nie i proszę, żebyś mi nie mówił.
-Rozumiem, nie ma spawy. –uśmiechnął się. –A o której macie samolot?
-O 10.
Ucieszyłam się, że Marco się tego domyślił. Nie mam już siły tego ukrywać. Nie powiedziałam tego Lewemu, ponieważ się ożenił i nie chcę mu niszczyć małżeństwa. Przyjechałam tu tylko po to aby ją zobaczył mimo tego, że nie wie, że jest jej ojcem. Obiecałam Marco, że jak tylko Robert się odezwie dam mu znać. Akurat kiedy wychodził wróciła Victoria z Melanie. Kiedy się już rozebrała zapytała po co przyszedł. Zrobiłyśmy sobie kawę i powiedziałam jej. Powiedziałam też, że Marco wie, że Mela jest córką Roberta. Vicia wcale się nie dziwiła, bo też uważa, że mała to cały Lewandowski.
Wieczorem kiedy Melanie już spała poszłam wziąć prysznic. Ubrana w piżamę i satynowy szlafrok usiadłam w salonie. Victoria też już była w łóżku, ponieważ rano musi wstać. Pogoda była niesprzyjająca jak na tą porę roku. Padał mocny deszcz i wiał wiatr. Przygotowałam sobie herbatę i wzięłam jakąś książkę z półki. Okryłam się kocem i zaczęłam czytać. Nie kontrolowałam godziny, książka trochę mnie wciągnęła. Kiedy poczułam się już senna postanowiłam się położyć. Odłożyłam lekturę i już miałam iść do pokoju kiedy ktoś zapukał do drzwi. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 23:56. Kogo niesie o tej porze. –pomyślałam.
-Robert?! Co ty tu robisz? –zapytałam zdziwiona jego obecnością.
-Mogę wejść? –zapytał cały się trzęsąc.
-Tak, wchodź.  –wpuściłam go i zamknęłam drzwi.
Od razu zauważyłam, że jest trochę podpity. Dałam mu czysty ręcznik żeby się wysuszył. Zrobiłam mu ciepłej herbaty i usiadłam obok niego na kanapie.
-Przepraszam, że przyszedłem tak późno, ale nie chciałem wracać do domu. –powiedział.
-Dlaczego? –popatrzyłam na niego.
-Anka mnie zdradziła… -powiedział patrząc w podłogę.
Co?! Anka go zdradziła? Jak mogła? Teraz się nie dziwię, że nie wrócił do domu, jednak cieszę się też, że nic mu się nie stało. Szkoda mi go. Kiedy tak siedział miałam wielką ochotę go przytulić, ale nie chciałam się narzucać. Zresztą, jakby to wyglądało. Wiem, że teraz mam niby ’’wolną drogę’’ ale nie umiem tak. Wszyscy myśleli by, że to przeze mnie Lewandowski się rozwiódł ze swoją żoną, nawet jeśli ogłosiłby wszem i wobec, że jest ze mną szczęśliwy i mnie kocha. Boże… O czym ja myślę? Przecież przyszedł do mnie przed chwilą i powiedział, że zdradziła go żona, a ja już rozmyślam co by było dalej między nami...  
Jak można wyrządzić taką krzywdę osobie, która cię kocha, i której przysięgałeś miłość i wierność, aż do śmierci? Naprawdę tego nie rozumiem. Wiele bym dała po to aby cofnąć czas i powiedzieć Robertowi, że byłam w ciąży zanim wyjechał do Niemiec. Teraz kiedy tak myślę to zgodziłabym się żeby przyjechać tu z nim. Wtedy najwidoczniej nie byłam na to gotowa, a teraz nie dość, że on jeszcze nie wie nic o swojej córce to jeszcze zdradziła go żona, z którą niedawno się ożenił.
-Tylko proszę nie pisz do Marco, nie mam ochoty z nim teraz rozmawiać. –popatrzył na mnie, a ja przytaknęłam.
Kiedy mi to powiedział od razu przypomniała mi się wcześniejsza rozmowa z blondynem. Obiecałam mu, że jak Robert się odezwie to od razu dam mu znać.
-Chcesz jeszcze herbatę? –zapytałam.
-Poproszę.
Poszłam do kuchni w celu zrobienia herbaty, co było tylko pretekstem żeby poinformować Marco. Postawiłam wodę i chwyciłam do ręki telefon. Wysłałam piłkarzowi SMS:

„Przepraszam, że tak późno, ale obiecałam dać znać jak Robert się odezwie. Przyszedł do mnie pół godziny temu. Mam nadzieję, że nie obudziłam Cię.”

Odpisał po chwili:

„Nie obudziłaś, zaraz będę!”

Zalałam herbatę w kubkach i wróciłam do Lewandowskiego, który nie wyglądał za dobrze. Postawiłam przed nim kubek z gorącym napojem i usiadłam. Nie rozmawialiśmy za dużo. Nie wiem dlaczego, ale nie wiedziałam jak mam się przy nim zachować, on chyba też za bardzo nie wiedział. Kiedy dopijaliśmy herbatę usłyszałam pukanie do drzwi. Od razu wiedziałam, że to Reus. Robert popatrzał na mnie podejrzliwie, ja tylko wstałam i poszłam otworzyć. Wpuściłam Marco i poszłam za nim do salonu.
-Stary, gdzie Ty byłeś? –zapytał blondyn.
-Miałaś do niego nie pisać. –zignorował pytanie przyjaciela.
-Obiecałam mu. –szepnęłam.
-Mówiłem, że nie chcę z nim rozmawiać. –powiedział wściekły.
-Uspokój się. –upomniał go, Niemiec. –Idź na dół i poczekaj w moim aucie. –dał mu kluczyki.
Lewandowski nawet się nie odezwał tylko ubrał buty, kurtkę i wyszedł. Łzy napłynęły mi do oczu.
-Nie przejmuj się nim. –szepnął Marco poczym mnie przytulił.
Staliśmy tak chwilę po czym poszedł. Zaniosłam kubki do kuchni i poszłam się położyć. Długo nie potrafiłam zasnąć. Myślałam o tym jak zachowywał się Robert jak przyszedł Marco, ale nie dziwie się, bo był pijany. Jednak ja wszystko biorę do siebie, a on o tym dobrze wie.







*oczami Roberta*







Obudziłem się z bólem głowy. Podniosłem się i rozejrzałem dookoła. Po chwili zorientowałem się, że jestem u Reusa. Nie za wiele pamiętam z wczoraj, ale wiem, że byłem u Elizy. Wstałem i poszedłem do kuchni, znalazłem jakieś tabletki i zażyłem je. Usiadłem w salonie i wpatrywałem się tępo w wyłączony telewizor. Próbowałem sobie przypomnieć co takiego wczoraj robiłem zanim przyszedłem do Elizy. Była godzina 9:20. Na szczęście nie było dzisiaj treningu, i tak pewnie nie dał bym rady w nim uczestniczyć. Po dziesięciu minutach do salonu wszedł Marco. Siedział i patrzył na mnie, nie odezwał się ani słowem.
-O co chodzi? –zapytałem.
-O Elizę. –odparł. –Musimy pogadać.
-Tak wiem, że nie potrzebie wczoraj się zdenerwowałem. –westchnąłem. –Marco, ja dalej ją…
-Wiem Robert, wiem. –powiedział pomocnik. –Obiecałem jej, że Ci tego nie powiem, ale nie mam wyjścia.
-Czego?
-Melanie… ona jest Twoją córką.
-Co?! Ale jak to? –złapałem się za głowę. –Muszę porozmawiać z Elizą!
-Jeśli chcesz z nią porozmawiać to tylko teraz. –blondyn spojrzał na zegarek w telefonie.
-Dlaczego? –zapytałem patrząc na niego.
-Bo za pół godziny mają samolot.
-Samolot?!  -prawie krzyknąłem.
-Do Polski…
Poprosiłem Reusa żeby pojechał na lotnisko ze mną. Dlaczego ona nie powiedziała mi, że mam córkę. Trzy lata nie wiedziałem nic o jej istnieniu, nawet teraz jak ją widziałem. Byłem trochę zły, ale nie było tego po mnie widać, za bardzo kocham Elizę. Była tu przez prawie dwa tygodnie, nic mi nie powiedziała, a teraz tak po prostu chcę wrócić do Polski? Nie pozwolę jej! Cieszę się, że Marco powiedział mi o tym. Gdyby nie on dalej siedział bym wpatrując się w ekran telewizora, a Eliza z moją córką wróciła by od tak do Polski. Mój przyjaciel jechał tak szybko jak tylko mógł, ja chciałem prowadzić, ale blondyn nie pozwolił mi mówiąc, że jeszcze nas zabiję. Na jego miejscu zrobił bym to samo. Najbliższe lotnisko było jakieś 4 kilometry od Signal Iduna Park. Po piętnastu może dwudziestu minutach byliśmy przed lotniskiem. Wysiadłem z auta jak poparzony. Marco powiedział, że zaczeka w aucie. Jak najszybciej zlokalizowałem Elizę. Podszedłem do nie od tyłu i przytuliłem ją.
-Nie uciekaj mi.. –szepnąłem jej do ucha.
-Robert? –odwróciłam się. -Skąd wiedzia… Marco.
-Wiem wszystko. –powiedziałem chwytając ją za ręką, bo drugą trzymała rączkę Melanie. –Dlaczego mi nie powiedziałaś? –zauważyłem w jej oczach łzy.
-Nie chciałam niszczyć Twojego małżeństwa. –mruknęłam.
-Nie ma mojego małżeństwa. –szepnąłem. –Zostań tu. Zostań ze mną.
-Nie mogę, przepraszam… -zbliżyła się do mnie i pocałowała namiętnie.
Nie chciałem jej puszczać. Chciałem mieć ją cały czas przy sobie. Ją i naszą córkę. Po chwili odsunęła się ode mnie. Płakała. Ja również miałem łzy w oczach. Odeszła.

_____________________________________ 
 Wprowadziłam w końcu trochę akcji żeby nie było cały czas nudno.
Według mnie ten rozdział jest taki sobie, ale zostawiam go do waszej oceny!

Pozdrawiam, Noemi ;*

Obserwatorzy