Dochodziła godzina 18 czyli ta, o której miałam się spotkać z nie kto innym jak Lewandowski. Poprosiłam Viki żeby została z Melanie i poszłam do parku. Pogoda nieco się popsuła więc nałożyłam na siebie bluzę. Park znajdował się niedaleko więc byłam kilka minut przed wyznaczoną godziną.
Chwile się porozglądałam, ale nigdzie go nie było. Usiadłam na jednej z ławek i czekałam. Od razu w głowie miałam tysiąc myśli, że ktoś sobie zrobił jakiś głupi żart, bo skąd mogę mieć pewność, że to jego numer albo, że mnie wystawił.
Po chwili zobaczyłam... Ankę? Tak Ankę. Szła w moją stronę. Nie możliwe żeby była tu akurat teraz. W pewnej chwili pomyślałam, że to ona mogła wysłać tego SMS'a, ale dlaczego miała by to robić? Przecież w ogóle mnie nie zna, a po za tym Robert powiedział jej że jestem jego "przyjaciółką". Więc co ona może tu robić?
Kiedy była obok poderwałam się z ławki, a ta podeszła bliżej i uderzyła mnie otwartą dłonią w twarz.
-Zostaw Roberta w spokoju. -powiedziała stanowczo. -Bo inaczej pogadamy.
-O co Ci chodzi? -krzyknęłam.
-Myślisz, że nie wiem o tym że byliście parą w Polsce? -powiedziała. -A na ślub przyszłaś tylko po to żeby wywołać w nim dawne wspomnieni. Myślałaś, że jak Cię zobaczy to do ciebie wróci?
-Jesteś żałosna. -powiedziałam patrząc jej w oczy.
Chciałam odejść, ale ona stanęła przede mną.
-A to dziecko? Pewnie puściłaś się z kimś, a teraz chcesz wrobić w nie Roberta. -powiedziała
-Uważaj na słowa. -chciałam ją ominąć i odejść, ale odepchnęła mnie.
Niestety zrobiła to za mocno i upadłam na ziemię uderzając głową w ławkę. Straciłam przytomność, a Anka po prostu odeszła.
*oczami Roberta*
Jak codziennie wieczorem wybrałam się biegać. Pogoda nie dopisywała, ubrałem dresy i bluzę. Padał deszczyk i powiewał lekki wiat. Kocham biegać i robię to od dawna. W pewnym sensie pozwala mi to oderwać się od rzeczywistości.
Kiedy wychodziłem z domu Ani jeszcze nie było. Powiedziała, że idzie gdzieś z dziewczynami więc nie pytałem o więcej, a poza tym ufam jej.
Biegłem truchcikiem do parku, oczywiście zabrałem ze sobą słuchawki i iPod'a, które noszę gdzie tylko mogę. Umilają mi one czas kiedy biegam,a przed każdym meczem pozwalają mi się zrelaksować.
Po kilkunastu minutach znajdowałem się w parku i mogłem kontynuować bieg. Było już dość późno więc ludzi też nie było dużo.
Park jest dość wielki więc to doskonałe miejsce do biegania. Na początek 10 minut truchtem, później 5 minut szybkiego marszu i w między czasie ćwiczenia. Powtarzam to przez godzinę lub półtorej.
Po dłuższym czasie postanowiłem na chwilę odpocząć.
Z daleka zauważyłem ławkę, na której postanowiłem przysiąść. Będąc coraz bliżej dostrzegłem sylwetkę kobiety. Leżała nieruchoma na ziemi.
Podbiegłem do niej i przykucnąłem przy niej. Nie mogłem uwierzyć to była... Eliza? Tak. Moja Eliza.
Podniosłem ręką jej głowę i poczułem krew. Poklepałem ją kilka razy po policzku żeby się ocknęła. Po chwili "obudziła się".
-Robert? -zapytała cichym głosem.
-Tak. -pomogłem jej usiąść. -Wszystko w porządku?
-Tak, to znaczy chyba tak. -chwyciła się za tył głowy.
-Lekarz powinien to zobaczyć. -powiedziałem wstając z ziemi, podając jej rękę.
-Nie trzeba.-zaprzeczyła.
-Odprowadzę Cię dla pewności. -uśmiechnąłem się lekko.
Całą drogę szliśmy w ciszy. No bo właściwie o czym miałem z nią rozmawiać? O tym co nas łączyło, czy o moim początkującym małżeństwie? Wiem, że obie sprawy ją bolą. Jedyne o co zapytałem to co się stało w parku. Powiedziała, że ktoś ją popchnął tak, że upadła. Kiedy to mówiła wydawała się jakaś dziwna.
Na pożegnanie rzuciłem tylko głupie cześć.
Cieszyłem się, że ją spotkałem nawet jeśli nie były to miłe okoliczności. W jej towarzystwie czuję się dość dziwnie. Ciągle myślę, że coś nas łączy, ale to tylko moje wymysły.
Do domu wróciłem również truchtem. Już w hallu powitała mnie Ania.
-I jak się biegało, skarbie? -zapytała składając na moich ustach pocałunek.
-Dobrze. -powiedziałem. -Pójdę się odświeżyć.
-Tylko szybko, bo kolacja czeka. -krzyknęła z kuchni.
Tak jak powiedziałem tak zrobiłem. Wziąłem prysznic i założyłem czyste ubrania.
Usiedliśmy z Anią w jadalni. Kiedy opowiadałem jej o zdarzeniu w parku zaczęła się dziwnie zachowywać.
Kiedy wychodziłem z domu Ani jeszcze nie było. Powiedziała, że idzie gdzieś z dziewczynami więc nie pytałem o więcej, a poza tym ufam jej.
Biegłem truchcikiem do parku, oczywiście zabrałem ze sobą słuchawki i iPod'a, które noszę gdzie tylko mogę. Umilają mi one czas kiedy biegam,a przed każdym meczem pozwalają mi się zrelaksować.
Po kilkunastu minutach znajdowałem się w parku i mogłem kontynuować bieg. Było już dość późno więc ludzi też nie było dużo.
Park jest dość wielki więc to doskonałe miejsce do biegania. Na początek 10 minut truchtem, później 5 minut szybkiego marszu i w między czasie ćwiczenia. Powtarzam to przez godzinę lub półtorej.
Po dłuższym czasie postanowiłem na chwilę odpocząć.
Z daleka zauważyłem ławkę, na której postanowiłem przysiąść. Będąc coraz bliżej dostrzegłem sylwetkę kobiety. Leżała nieruchoma na ziemi.
Podbiegłem do niej i przykucnąłem przy niej. Nie mogłem uwierzyć to była... Eliza? Tak. Moja Eliza.
Podniosłem ręką jej głowę i poczułem krew. Poklepałem ją kilka razy po policzku żeby się ocknęła. Po chwili "obudziła się".
-Robert? -zapytała cichym głosem.
-Tak. -pomogłem jej usiąść. -Wszystko w porządku?
-Tak, to znaczy chyba tak. -chwyciła się za tył głowy.
-Lekarz powinien to zobaczyć. -powiedziałem wstając z ziemi, podając jej rękę.
-Nie trzeba.-zaprzeczyła.
-Odprowadzę Cię dla pewności. -uśmiechnąłem się lekko.
Całą drogę szliśmy w ciszy. No bo właściwie o czym miałem z nią rozmawiać? O tym co nas łączyło, czy o moim początkującym małżeństwie? Wiem, że obie sprawy ją bolą. Jedyne o co zapytałem to co się stało w parku. Powiedziała, że ktoś ją popchnął tak, że upadła. Kiedy to mówiła wydawała się jakaś dziwna.
Na pożegnanie rzuciłem tylko głupie cześć.
Cieszyłem się, że ją spotkałem nawet jeśli nie były to miłe okoliczności. W jej towarzystwie czuję się dość dziwnie. Ciągle myślę, że coś nas łączy, ale to tylko moje wymysły.
Do domu wróciłem również truchtem. Już w hallu powitała mnie Ania.
-I jak się biegało, skarbie? -zapytała składając na moich ustach pocałunek.
-Dobrze. -powiedziałem. -Pójdę się odświeżyć.
-Tylko szybko, bo kolacja czeka. -krzyknęła z kuchni.
Tak jak powiedziałem tak zrobiłem. Wziąłem prysznic i założyłem czyste ubrania.
Usiedliśmy z Anią w jadalni. Kiedy opowiadałem jej o zdarzeniu w parku zaczęła się dziwnie zachowywać.
***
Kiedy weszłam do domu od razu "napadła" na mnie Victoria. Zaczęła obsypywać milionami pytań typu gdzie tak długo byłam, czy wiem, że jest już późno i czy mogłabym odbierać telefon. W sumie mogłam się tego spodziewać, w końcu długo mnie nie było.
-Uspokój się. -powiedziałam. -Głowa mnie boli.
Skierowałam swoje kroki do kuchni w celu zażycia jakiś tabletek przeciwbólowych. Vika podążała za mną dalej mówiąc, że się martwiła, ale kiedy dostrzegła krew na mojej głowie zaczęła panikować. Jeszcze nigdy jej takiej nie widziałam. Nie pozwalała mi dojść do słowa, ale udało mi się ją uciszyć.
Musiłam dać się opatrzyć, bo 'doktor' Victoria nie dała by mi żyć.
Kiedy skończyła poszłam wziąć prysznic i wskoczyłam do łóżka.
_______________
Jejku nie umiem bez was wytrzymać... <3
Dlatego też napisałam jakiś byle jaki rozdział. Zostawiam go waszej ocenie.
Buziaki i do następnego,
Mania ;*
Anka jaka idiotka -.- jak ona mogła ją tak popchnąć? To mogło się gorzej skończyć...
OdpowiedzUsuńDobrze, że Robert ją znalazł.
Czemu mu nie powiedziała, że to Anka ? -.-
Czekam na kolejny <3 Buziaki kochana ;*
napisz jak najszybciej kolejny
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny.
OdpowiedzUsuńAle z Anki idiotka.
Dobrze że Robert przechodził przez ten park.
czekam na kolejny
Genialny rozdział! <3
OdpowiedzUsuńAnka jest jakaś psychiczna, dobrze, że nic poważnego nie stało się Elizie.
Szkoda, że nie powiedziała Robertowi, kto ją tak załatwił...
Czekam na następny! ;)
Pozdrawiam :*
Jej, Robert mógł zaprowadzić Elizę od razu do szpitala! Kto wie czy wszystko jest ok. No a Anka?! Wielki tupet ma widzę! Nie da sobie w kaszę dmuchać, no ale bez przesady! Żeby się pobić za to z byłą Roberta! Przesada!! Czekam na kolejny! Buziaki kochana ;*
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział. Nie wiem jak Anka mogła się tak zachować. Odepchnęła Elizę, aż ta upadła, a potem zostawiła. Ona jest nienormalna. Dobrze, że Robert ją znalazł. Z niecierpliwością czekam na kolejny. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńDzięki!!! Dzięki, dzięki że nas nie zostawiasz!! :)
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo fajny, tylko ja na miejscu Elizy to Ankę strzeliłabym dwa razy mocniej ;)
Czekam na kolejny cudny rozdział ! :*
Pozdrawiam <333
genialny!
OdpowiedzUsuńnie mogę doczekać się momentu, w którym Robert dowie się, że ma córeczkę. Jestem strasznie ciekawa tego jak zareaguje. ;)
Czekam na kolejny i pozdrawiam :*
świetny rozdział naprawdę <3
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się następnego :)