sobota, 10 października 2015

siedemnaście

Minęła zaledwie noc od najważniejszego i zarazem ostatniego meczu w sezonie. Tego meczu, o którym trudno będzie zapomnieć piłkarzom Bayernu jak i ich kibicom. Na szczęście dla zawodników oznaczało to trochę odpoczynku po ciężkiej pracy, którą wkładali w każdy sezon. Mario dalej był rozczarowany z powodu wczorajszego wieczoru i do nikogo się nie odzywał. Ani w hotelu ani w drodze na lotnisko, a nawet przez cały lot. Eliza zdawała sobie sprawę, że minęło bardzo mało czasu, ale brakowało jej tego Mario, którego wszędzie było pełno, któremu nie zamykała się buzia. Wiedziała, że za niedługo wszystko wróci do normy. W takich sytuacjach była zupełnie bezradna, bo nie mogła nic zrobić co by chociaż trochę poprawiło jego samopoczucie. Chociaż sama jej obecność była dla niego wystarczającym ukojeniem, mimo że nie było po nim tego widać. Mario jak to Mario był jak małe dziecko. Często trzeba było się nim opiekować i właśnie polka spełniała tą funkcję. Ale kochała to. Kochała to tak bardzo jak chłopaka. Lubiła kiedy był jak takie małe bezradne, niewinne dziecko. Lubiła się nim po prostu zajmować bez względu na sytuację. Tak ja teraz, mimo że cieszyła się z powody wygranej, w tak prestiżowym meczu jak finał Ligi Mistrzów, swojej drużyny to bardzo było jej żal przyjaciela. Dlatego wiedziała, że musi się spiąć w sobie i przez krótki czas funkcjonować za nich obu. To była pierwsza taka sytuacja kiedy była z nim przez cały ten okres 'pomeczowy'. We wcześniejszych spotkaniach pomiędzy klubem Mario a klubem Elizy, widzieli się tylko tego danego wieczoru. Pomimo tego polka bardzo dobrze dawała sobie radę. Oczywiście dziewczyna nie próbowała rozpocząć rozmowy z niemcem na siłę. Czekała aż wszystko sobie poukłada w głowie i kiedy sam będzie gotowy.  Mimo wszystko cały czas była przy nim.
Po powrocie do Monachium, na lotnisku zaczepił ją Bastian. Zdziwiła się, tym bardziej że rozmawiał z nią tylko kiedy jej przyjaciela nie było w pobliżu. Próbował namówić ją na jakiś spacer czy kawę, po prostu chciał z nią spędzić trochę czasu. Jednak dziewczyna nie była przekonana do tego pomysłu. Wiadomo, że chodziło jej o Mario, którego nie chciała zostawiać sama.
- Oj, nie daj się prosić. Götze to duży chłopiec, da sobie radę. - powiedział, a w jego głosie można było wyczuć nutkę kpiny.
Polka z mieszanym uczuciem zgodzilła się no bo co mogło się stać, to tylko spacer. A jak zostawi przyjaciela samego to może wyjdzie mu to na lepsze. Bastian powiedział jej, że poczeka w swoim samochodzie więc od razu zaczęła szukać Mario. Znalazła go w drodze na parking.
- Mario, posłuchaj mnie przez chwilę. - zaczęła niepewnie, ale chłopak nawet się nie zatrzymał. - Wrócisz do domu sam, Bastian zaprosił mnie na spacer.
Kiedy usłyszał kto zaprosił jego przyjaciółkę aż się w nim zagotowało. Rzucił jej tylko krótkie spojrzenie, że nie rozumie jej zachowania i wsiadł do swojego auta zostawiając ją samą. Eliza wypuściła głośno powietrze z płuc i skierowała swoje kroki w stronę bawarskiego piłkarza, który się do niej uśmiechał. Razem wsiedli do jego sportowego samochodu i wyjechali z lotniska. Podczas drogi nie rozmawiali za wiele, polka zastanawiała się dlaczego po jej znajomym nie było widać jakiejkolwiek oznaki smutku czy też przygnębienia po przegranym meczu w Lidze Mistrzów. Ale każdy okazuje uczucia inaczej. Jak się okazało chłopak podjechał pod swój dom, co od razu jej się nie spodobało. Kiedy zauważył jej reakcje od razu próbował wytłumaczyć, że po prostu jest zmęczony żeby gdziekolwiek iść i że chciałby się schować w domu. Dziewczyna kiwnęła głową i udała się za nim. Dom w środku był bardzo przestronny i aż dziwne, że mieszka tu tylko jedna osoba. Usiedli w salonie popijając kawę, którą proponował jej na lotnisku. Eliza nie bardzo wiedziała jak się zachować w jego obecności, ale starała się być naturalna. Z czasem coraz lepiej im się rozmawiało, a to za sprawą wina, do którego przekonał polkę. Bastian chyba nawet trochę jej się spodobał, chociaż nie wiedziała czy to myśli ona czy ona po wypiciu sporej ilości wina. Atmosfera była coraz bardziej gorąca, kiedy niemiec delikatnie pogłaskał jej policzek i umieścił dłoń na jej szyi. Momentalnie na jej usta wkradł się nieśmiały uśmiech a policzki oblał różowy rumieniec. Zbliżył się do niej powoli zmieniając ich pozycję na leżącą bardzo pewnie całując ją w usta. Eliza z początku daje się ponieść chwili przez alkohol, który w większości opanował jej myślenie jak i ciało. Jednak kiedy kładzie rękę na jej udzie coraz bardziej podwijając jej sukienkę, zapala jej się czerwona lampka. Próbuję uwolnić się z jego objęcia i od ust, które agresywniej ją całują. Nie dawał za wygraną składając pocałunki po jej dekolcie aż do szyi, podgryzając jej skórę. Jego ręka znajdowała się na podbrzuszu dziewczyny, wyrwał jej się krótki jęk, co spowodowało u niego śmiech. Kiedy zaczął dobierać się do jej bielizny, zacisnęła mocno oczy i szarpała się.
- Myślałem, że ci się podoba. - zaśmiał się odgarniając jej włosy z twarzy. - Jesteś taka śliczna.
Uśmiechnął się szyderczo bardzo zachłannie ją całując. Po chwili zaczął pozbywać się swojej dolnej odzieży. Zerwał jej bieliznę i po prostu to zrobił. Elizie mimowolnie zaczęły spływać łzy po policzkach. W tym momencie żałowała, że nie wróciła do domu razem z przyjacielem, była wściekła na siebie, że zostawiła go samego. Schweinstaiger był bardzo porywczy i agresywny sprawiając jej przy tym ból. Kiedy zrobił kolejny szybki ruch polka mocno zacisnęła dłonie na jego ramionach. Naprawdę miała dość, jedyne co chciała to uwolnić się od tego potwora i jak najszybciej znaleźć się w najbezpieczniejszym miejscu jakie mogło być. Ramionach Mario.
Wiedziała, że szarpiąc się nie da sobie z nim rady, miał za dużo siły. Z bezradności zaczęła płakać jeszcze bardziej. Kiedy podniósł się z niej odruchowo kopnęła go kolanem w brzuch przez co zwinął się z bólu i spadł z kanapy. Polka bez namysłu zaczęła uciekać. Wybiegając z podwórka bawarczyka wpadła na jakiegoś chłopaka. Od razu wiedziała kim jest.
- Eliza, kochanie, co się stało? - był przerażony w jakim stanie jest jego przyjaciółka.
- On... - szepnęła, nie potrafiąc wydobyć z siebie żadnego słowa.
Była w tych ramionach, ale nie czuła się bezpieczna. Nie czuła nic prócz bólu i upokorzenia. Chłopak od razu wiedział co się stało. Zacisnął pięści, a mięśnie jego twarzy mocno się napięły. Skierował się w stronę wejścia do domu swojego klubowego kolegi. Był wściekły. Wszystkie emocje, które w nim siedziały zebrały się w jedno. Wpadł do środka nie wiedząc co chcę zrobić. Schweinstaiger kiedy zobaczył Götze a za nim Elizę, roześmiał się.
- Mówiłem ci, że masz się do niej nie zbliżać! - wysyczał przez zaciśnięte zęby.
- To taka nagroda pocieszenia za przegrany finał. - podszedł do chłopaka i rzucił krótkie spojrzenie polce. - Zdzira.
Mario nie wytrzymał i uderzył chłopaka tak mocno, że ten upadł na podłogę. Zaczął go kopać po brzuchu, rzebrach. Dziewczyna była w szoku. Nigdy nie widziała chłopaka w takim stanie.
- Mario.. Mario... - załkała głośno podchodząc do przyjaciela. - On się nie rusza...
Chwyciła mocno jego dłoń i wtedy przestał oddawać kolejne ciosy. Kiedy odwrócił głowę w jej stronę, zauważyła łzy. Na jego twarzy widniała wściekłość i nienawiść. Ale mimo to płakał. Podniósł wzrok żeby na nią spojrzeć i od razu zmienił wyraz twarzy. Mocno ją do siebie przytulił i wyszli przed dom. Zadzwonił na pogotowie i policję. Eliza bała się, że przez tego bydlaka mogą zamknąć też jej przyjaciela. Cholernie się bała zostać sama.

                                                         ***

Cześć nikomu,
po prostu przepraszam Olcie za Bastiana, mam nadzieję, że dalej mnie kochasz :( ❤
xx, piszczinho.

1 komentarz:

Obserwatorzy