piątek, 31 października 2014

czternaście

Polka po dłuższej chwili otrząsnęła się i wszystko dotarło do niej z dwukrotną siłą. W jej oczach zebrały się łzy, przez co widziała niewyraźnie. Eliza, pomimo zażenowania patrzyła na parę wystarczająco długo, aby zauważyć, że dziewczyna ma około osiemnastu lat i jest naprawdę wspaniała. Nie potrafiła uwierzyć, że to naprawdę się dzieje, że to koniec ich związku. Otarła rękawem bluzy oczy, aby łzy nie znalazły ujścia. Sama przed sobą chciała udowodnić, że jest silna, a tak naprawdę w środku była podłamana. Nieco później zdała sobie sprawę, że mogło być jeszcze gorzej. Ukochanego mogła przyłapać z piękną blondynką w łóżku, co zapewne nie byłoby przyjemne. Oniemiała Niemka, wciąż obejmowała Roberta, wpatrując się w podłogę.
-Wygląda na to, że mnie zdradzasz. -powiedziała, patrząc mu prosto w oczy.
-Lepiej idź na górę. -zaproponował Lewandowski. -Porozmawiamy później. To nie jest tak jak myślisz.
-Chyba żartujesz. -warknęła Eliza, drżąc od stóp do głów. -To nie jest tak jak myślę?! Uważasz mnie za idiotkę?! Czy to z nią spotykałeś się przez ostatni czas kiedy nie bywałeś w domu?!
-Nie... to... posłuchaj... Eliza...
Blondynka odsunęła się i spojrzała na niego bez wyrazu.
-Czy mam wyjść? -spytała.
-Nie ma takiej potrzeby. -odpowiedziała polka za niego.
Wyrwała się z objęć przyjaciela, pobiegła po schodach na piętro, wbiegła do pokoju trzaskając drzwiami i rzuciła się na łóżko. Gotze spojrzał tylko z niedowierzaniem na przyjaciela i podążył za Elizą. Zapukał do drzwi i lekko je uchylił. Dziewczyna nie chciała go teraz widzieć, chciała być sama. Mario mimo sprzeciwu przyjaciółki nie opuścił pokoju. Tak bardzo się trzęsła, że nie potrafił jej uspokoić. Przeżyła potworny szok. Próbowała go jakoś usprawiedliwić, ale gdy pomyślała o tym co zobaczyła chwilę temu po jej policzkach spływały łzy. Chłopak usiadł na skraju łóżka i delikatnie złapał ją za ramię. Poderwała się i objęła go wpół, przy czym opadł na łóżko.
-Zabierz mnie stąd...
-Zapomniałaś, że dzisiaj wracam do Monachium? -próbował w delikatny sposób uświadomić jej, że za kilkanaście godzin będzie kilkaset kilometrów od niej.
-Monachium? -mruknęła. -Jakoś to przeżyję. Nie ważne, nie chcę tu zostać ani chwili dłużej.
-Nie mówisz poważnie? -zapytał.
Był zdziwiony tym co właśnie powiedziała, chociaż ta cała sytuacja ją przerosła i dało się to wytłumaczyć. Od kiedy ją poznał zawsze okazywała niechęć do Bawarskiego miasta, co go w niej intrygowało. Zapamiętał też jej słowa, które powiedziała mu jak się żegnali: "Wiem, że wybrałeś Bayern dlatego, że masz mnie już dość, a tam na pewno Cię nie odwiedzę. *śmiech* Ale tu zawsze będzie Twój dom i zawsze będziesz tu mile widziany". Na samo wspomnienie tamtego wydarzenia na jego usta wkradł się niewinny uśmiech.
-Masz kogoś w Monachium? -wyrwała go tym pytaniem z rozmyśleń, przy czym troszeczkę zszokowała.
Oczywiście bardzo szybko znalazła sobie odpowiedź na jego negatywną reakcję w sprawie wyjazdu. Czasami zadziwiała samą siebie. Gracz Bayernu nie wiedział co powiedzieć, a ona uznała to za potwierdzenie. Wstała i podeszła do okna, przez które chwilę wyglądała. 
-W takim razie wrócę do Polski. -odwróciła się do niego i uśmiechnęła pusto.
-Do Polski? -poderwał się słysząc jej słowa, które brzmiały przekonująco. -Nie pozwolę ci.
W jego głosie było słychać panikę. Zdawał sobie sprawę, że jeśli pozwoli jej wyjechać nie będzie miał z nią kontaktu, a do tego nie chciał dopuścić.
-Mario przestań. -szepnęła i chciała go wyminąć.
-Nie mam nikogo w Monachium, rozumiesz? -ujął jej twarz w dłoniach i spojrzał głęboko w oczy. 
Eliza nic więcej nie powiedziała tylko mocno się do niego przytuliła. 
-Nie zostawię Cię tu samej. Nie tym razem. -szepnął.
Mario pomógł jej spakować najpotrzebniejsze rzeczy. Nie rozmawiali przy tym za dużo, a przynajmniej ona nie odpowiadała albo w ogóle nie reagowała. Później dał sobie spokój. Kiedy mieli już wychodzić Robert za wszelką cenę chciał z nią porozmawiać. Jednak ona nawet na niego nie spojrzała. Po prostu olała go tak jak on to robił kiedy ona cierpiała po stracie Melanie. Nie chciała go już widzieć. Nie miała na to ochoty. Zranił ją i to wtedy kiedy najbardziej go potrzebowała.Mario pomógł jej spakować najpotrzebniejsze rzeczy. Nie rozmawiali przy tym za dużo, a przynajmniej ona nie odpowiadała albo w ogóle nie reagowała. Później dał sobie spokój. Kiedy mieli już wychodzić Robert za wszelką cenę chciał z nią porozmawiać. Jednak ona nawet na niego nie spojrzała. Po prostu olała go tak jak on to robił kiedy ona cierpiała po stracie Melanie. Nie chciała go już widzieć. Nie miała na to ochoty. Zranił ją i to wtedy kiedy najbardziej go potrzebowała. Przyjaciele udali się do domu Reusa gdzie tymczasowo zatrzymał się bawarski piłkarz. Oczywiście młodego Niemca zdziwiła obecność (byłej) partnerki Roberta. 
-El, co ty tu robisz?
-Leci ze mną. -powiedział Gotze, rozsiadając się wygodnie w salonie.
-Do Monachium? -przeniósł wzrok z przyjaciela na polkę. -Coś się stało?
-Wakacje... -westchnęła, uśmiechając się smutno. -Robert mnie zdradził.
Po tych słowach mocno ją do siebie przytulił. Wiedział jak wygląda życie niektórych piłkarzy. Myślą że jak mają pieniądze to mogą mieć każdą, ale nigdy by nie pomyślał, że Robert może coś takiego zrobić Elizie. Zawsze byli taką szczęśliwą, kochającą się rodziną. Co prawda zauważył zmianę u przyjaciela, ale bardziej kierował się myślą, że spowodowana ona jest utratą dziecka. Jednak się mylił. Jej telefon długo dzwonił. Nie odbierała. Uznała, że nie mają sobie nic więcej do powiedzenia. Wyłączyła go kiedy znajdowali się już na pokładzie samolotu. Najwyraźniej Robert nie chciał wyjść na drania. Po niespełna trzydziestu minutach samolot wystartował. Mario prawie całą podróż przespał, natomiast Eliza ciągle płakała. Odtwarzała w myślach scenę z południa, pieprzony, niewiarygodny moment, kiedy Robert wszedł do domu, a ona zdała sobie sprawę, że ukochany jest z inną kobietą i dobrze się przy tym bawi. Dziewczyna czuła się trochę tak jakby obserwowała budynek, który powoli rozpada się w gruzy. Ich prywatne World Trade Center. Cały wspólny świat, który od jakiegoś czasu pozostawiał wiele do życzenia, teraz rozpadał się na kawałki. Co więcej, nie było możliwości, żeby poskładać go z powrotem w jedną całość. Nie chciała tego robić. Wiedziała, że nie może mieć litości. Ostatni miesiąc to był istny horror. Najpierw utrata dziecka, a później ta zmiana Roberta... i to na gorsze. Aż w końcu zdradził. Od początku powinno do niej dotrzeć, że coś jest na rzeczy, ale była zrozpaczona po śmierci Melanie. Teraz chciała zacząć wszystko do nowa. Sama. Właśnie tu w Monachium. Trzeba przyznać, że dość specyficzne miasto wybrała jak na początek czegoś nowego. Może tak miało być? 
Samolot wylądował na głównym lotnisku w Monachium o szóstej rano. Przyjaciele potrzebowali godziny, żeby odebrać bagaże i przejść przez odprawę celną. Chwilę po siódmej byli już w drodze do domu chłopaka. W taksówce panowała grobowa cisza. Było słychać tylko cichutko przygrywające radio i pracujący silnik samochodu. Przez te kilka godzin w samolocie Mario dobrze spał, za to Eliza miała całe podpuchnięte i zaczerwienione oczy od płaczu. 
-Płakałaś. -powiedział cicho, czym wyrwał dziewczynę z rozmyśleń.
-Zwariowałeś? Nie. -uśmiechnęła się bez wyrazu.
-Widzę El, nie okłamiesz mnie. 
Dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć. Westchnęła bezradnie i oparła głowę o szybę pojazdu. Pogoda w Monachium niczym nie różniła się od tej, która panowała teraz w Dortmundzie. Był początek wiosny, ale wiatr i przelotne opady deszczu nie chciały odpuścić. Przez co ludzie wychodzili rano ze swoich mieszkań z nie najlepszym nastawieniem, aby sprostać kolejnemu dniu. Zatrzymali się pod blokiem na jednym z osiedli, gdzie znajdują się najdroższe apartamenty. Już sam budynek sprawiał spore wrażenie, jednak nie dało się go porównać z samym mieszkaniem, które uwiodłoby każdego swoim urokiem. Młody Niemiec wziął szybki prysznic, zjadł razem z przyjaciółką śniadanie i śpieszył się na trening. Natomiast Eliza wyczerpana podróżą zapadła w niespokojny sen. Przyśnił jej się Robert dlatego aż dwa razy obudziła się z płaczem. Kiedy się obudziła bardzo bolały ją brzuch i głowa, ale wmówiła sobie, że to przez te wszystkie emocje. Filiżanka kawy, dwie aspiryny na pewno pomogą. Zawsze pomagały.


***

Znowu dłuższa przerwa. Przepraszam Was najmocniej, naprawdę.
Ostatnio dużo mam na głowię, nauka, sprawy rodzinnie i osobiste.
Oczywiście postaram się przez ten weekend nadrobić zaległości w waszych opowiadaniach.
Rozdział (mało interesujący) zostawiam do waszej oceny.
                                 xx, Mania :*                               

sobota, 9 sierpnia 2014

trzynaście

Z dziewczyną było coraz gorzej. Nie potrafiła dojść do siebie po tym całym zdarzeniu. Ciągle się obwiniała, narzekała na własną osobę, że nie była dobrą matką i się na nią nie nadawała. Nie wychodziła z domu, nie chciała się z nikim widzieć. Cały czas tylko siedziała w sypialni bądź salonie, trzymając w rękach ulubionego misia Melanie i jej zdjęcie. Nie miała już nawet siły na płacz, co jakiś czas uroniła parę łez, ale tylko tyle.
Robert odkąd cały zespół wrócił do Dortmundu, mało co rozmawiał z Elizą. Traktował ją tak jakby jej w ogóle nie było. Jak powietrze. Po całych dniach nie było go w domu, a kiedy wracał zazwyczaj kładł się spać. El nie potrafiła zrozumieć jego zachowania, był bardzo nerwowy kiedy próbowała rozpocząć z nim jakąkolwiek rozmowę. Tłumaczyła to sobie w ten sposób, że jemu też jest bardzo ciężko po stracie ich dziecka, ale czasami to naprawdę przesadzał. Kiedy próbowała go zrozumieć i analizowała to sobie w głowie, doszła do wniosku, że może mieć do niej żal o to że tak późno powiedziała mu o Melanie. Ale gdyby tak było chyba by powiedział, prawda? Przez to jeszcze bardziej się zatracała.
Oczywiście bardzo brakowało jej wsparcia, którym do tej pory darzył ją Lewandowski. Sama już nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Czuła że musi z kimś porozmawiać, wyżalić się, ale komu? Victorii nie było w kraju, a Robert... Sami wiecie. Dwie najbliższe jej osoby, którym bezgranicznie ufała. Zdawała sobie sprawę, że jeśli tego nie zrobi może być tylko gorzej.
Co mogła robić polka w pochmurny dzień, który przywędrował do Dortmundu? Otóż nic nowego. Jak zwykle siedziała i rozpaczała. Nie byłoby w tym nic dziwnego, ale to już podchodziło pod depresję, a ona już z niczym sobie nie potrafiła poradzić. Kiedy w bezruchu wpatrywała się w spływające krople lekkiego deszczu, po szybie przestronnego okna jakie było w salonie, usłyszała pukanie do drzwi. Myślała, że jeśli to zignoruje to 'ten ktoś' sobie pójdzie, ale niestety tak się nie stało. Zmuszona była wstać i otworzyć uporczywie, dobijającej się osobie. Chwyciła za klamkę po czym pociągnęła drzwi, otwierając ja na oścież tak aby nieproszony gość mógł wejść i wróciła do salonu. 'Tym ktosiem' okazał się Mario Götze, który powędrował za nią do salonu. Rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym panował półmrok i podszedł do okna aby wpuścić do salonu trochę światła. Wokół panował nieduży bałagan.
-Dziewczyno jak ty wyglądasz? -chłopak spojrzał na wycieńczoną brunetkę i usiadł na szklanym stoliku naprzeciw niej, w rezultacie nie usłyszał odpowiedzi. -Halo?
Eliza uniosła głowę lekko do góry aby spojrzeć na Niemca, który oczekiwał jakiejkolwiek reakcji z jej strony. W jej oczach panowała pustak, nie było w nich nawet smutku, który tak naprawdę opanował jej ciało. Nic. Zupełnie nic. Najzwyczajniej w świecie czuła się samotna.
-Wstawaj. -Mario poderwał się i ściągnął z niej koc, którym była okryta. -Nie możesz ciągle siedzieć w domu, w dodatku sama.
-Zostaw. -wydobyła z siebie pierwsze słowa odkąd chłopak pojawił się u nich w domu.
-O, jednak umiesz mówić. -powiedział na siłę ściągając ją z sofy.
-Mario, puść mnie. -protestowała chociaż chłopak nie zwracał uwagi na jej słowa, westchnęła cicho bezradnie. -Chociaż powiedz co chcesz zrobić.
-Pójdziemy na spacer, do kina, gdziekolwiek. -uśmiechnął się ciepło chcąc jakoś podnieść ją na duchu. -A teraz do łazienki, masz 10 minut!
Dziewczyna z ociąganiem skierowała swoje kroki do łazienki. Stanęła przed lustrem znajdującym się nad dużą umywalką i spojrzała w odbicie. Mario miał rację, nie wyglądała za dobrze. Rozebrała się i wzięła niedługi prysznic. Owinięta bialutkim ręcznikiem udała się do sypialni gdzie znajdowała się ogromna szafa. Wybrała ciemne jeans'y, jasno różowiutki top i na to ciemny sweterek, wszystko razem idealnie współgrało. Rozczesała włosy zostawiając je rozpuszczone i nałożyła leciutki makijaż po czym wróciła do salonu. Mario był zajęty sprzątaniem i nawet nie zauważył brunetki, która mu się przyglądała i tylko kręciła głową. Podniósł ostatnią chusteczkę wrzucając ją do worka trzymającego w lewej ręce.
-No. -mruknął i odwrócił się. -O Eli, już gotowa?
-Jak widać. -ciągle mu się przyglądała, gdzieś tam w środku pojawiła się mała iskierka, ponieważ rozbawił ją widok sprzątającego, nucącego cicho pod nosem Götze.
-Coś nie tak? -zapytał, po czym zaniósł worek do kuchni gdzie wsadził go do śmietnika.
-Nic. -wzruszyła ramionami, odwróciła się i poszła założyć buty oraz płaszczyk.
Kiedy chłopak również znalazł się w holu zarzucił na siebie bluzę, spojrzał pytająco na dziewczynę i chrząknął. Uniosła lekko głowę patrząc mu w oczy, a on chwycił delikatnie jej dłoń i pociągnął aby wstała. Ścisnęła jego rękę i wyszli. Żadne z nich nie wiedziało gdzie mają iść, po prostu szli przed siebie nie zamieniając ani jednego słowa ze sobą. Przechadzali się po uliczkach Dortmundu obserwując wszystko dookoła. Eliza mocno trzymała dłoń Niemca, a on tylko to odwzajemniał. Na pierwszy rzut oka nie wyglądali jak przyjaciele, a wręcz przeciwnie. Jednak nie przejmowali się co pomyślą inni, a w swoim towarzystwie czuli się bardzo dobrze i tak również się rozumieli. Niestety gra Mario w Monachium uniemożliwiała im częste spotykanie się, takie okazje zdarzały się tylko kilka razy w ciągu roku.
Tylko dlaczego polka nie uważała piłkarza za tak ważnego jak Robert czy Vici, dlaczego jego nie darzyła takim zaufaniem? Może powodem jest ich rzadkość w spotykaniu się? Tylko ona znała (a może i nie) odpowiedzi na te pytania, ale nie pomyślała o tym w ogóle. W końcu Götze też dużo dla niej zrobił i nie był jej obojętny. Gdzieś w środku ucieszyła się, że komuś udało jej się wyciągnąć z domu, a jeszcze bardziej cieszyła się, że tym kimś był były gracz Borussii.Obydwoje byli tak pochłonięci spacerowaniem, że nie zwracali uwagi na czas. Powolutku zaczęło się ściemniać, powietrze zrobiło się zimniejsze, a wiatr stał się bardziej porywisty. Dziewczyna aż wzdrygnęła się, co nie uszło uwadze jej towarzysza.
-Zimno Ci? -zapytał zerkając w jej stronę, lecz nie usłyszał odpowiedzi i zaczął machać jej ręką przed twarzą. -Eli, halo?
-Słucham? -spojrzała na niego trochę speszona i zmieszana. -Przepraszam, zamyśliłam się.
-Nic się nie stało. -uśmiechnął się i objął ją ramieniem. -Pytałem czy Ci zimno?
-Tak, troszeczkę. -mruknęła wtulając się w niego.
-No to idziemy na gorącą czekoladę!. -powiedział uradowany, a polka tylko leciutko pokręciła głową widząc zachowanie chłopaka.
Z Mario było jak z dzieckiem, wystarczyło mu dać coś słodkiego i już był cały Twój, a czekoladę po prostu uwielbiał, z resztą jak większość ludzi na świecie. Była już przyzwyczajona do głupkowatego zachowania przyjaciela, ponieważ od ich poznania minęło dość sporo czasu. Götze zabrał ją do najlepszej kawiarni w okolicy, a dokładnie do 'Coffee heaven'. Usiedli przy stoliku, który znajdował się w kącie pomieszczenia i złożyli zamówienie, a właściwie to piłkarz, ponieważ nawet nie dał jej dojść do słowa, u jednej z kelnerek. Chłopak zaczął rozmowę, która w miarę, pomału się rozkręcała. Po dłuższej chwili otrzymali zamówione napoje, a na jego buzi pojawił się ogromny uśmiech. Długo rozmawiali ze sobą, a głównie to Mario zadawał pytania, aby dowiedzieć się co u niej, jak się czuje i takie tam. Kiedy jednak zapytał o Lewandowskiego nie wiedziała co powiedzieć, spuściła głowę i bała się na niego spojrzeć. Wiadomo, że nie będzie okłamywać przyjaciela, więc powiedziała mu prawdę, z bólem, ale powiedziała. Piłkarz Bayernu nie potrafił w to uwierzyć, nigdy by nie pomyślał, że Robert mógłby się tak zachować w stosunku do Elizy. Próbował ją jakoś pocieszyć, podnieść na duchu, cokolwiek żeby tylko zobaczyć u niej szczery uśmiech.
Kiedy dochodziła godzina dwudziesta postanowili wracać, Mario jak przystało na dżentelmena odprowadził przyjaciółkę pod sam dom. W czasie drogi powrotnej trochę się wygłupiali, ale nawet tym nie potrafił wywołać u niej nawet najmniejszego uśmiechu.
-No to jesteśmy. -stanął naprzeciwko niej, łapiąc za dłonie.
-Mario, dziękuję Ci bardzo za dzisiejszy dzień. Cieszę się, że zmusiłeś mnie do tego wyjścia, o wiele lepiej się czuję. -na jej usta wkradł się tak długo wyczekiwany przez jej towarzysza, uśmiech.
-I o to mi chodziło. -ucieszył się jak na widok czekoladowego napoju, który jeszcze niedawno pił w jej towarzystwie.
-Kocham Cię, głupku. -wtuliła się mocno w jego ciało, i wcale nie miała ochoty puszczać. -Wpadnij jutro, dobranoc!
-Ja Ciebie też. -ucałował ją delikatnie w policzek. -Śpij dobrze, aniołku.
Eliza zanim jeszcze weszła do domu, odwróciła się w stronę przyjaciela, aby mu pomachać. Kiedy jednak przekroczyła próg od razu naskoczył na nią Robert. Był wściekły, że nie powiedziała mu nic o tym, że gdzieś zamierza się wybrać. Kiedy ta próbowała coś powiedzieć nie dopuszczał jej do słowa. Stała słuchając tego co ma do powiedzenia i grzecznie czekała, aż skończy swój monolog.
-Nie raczysz mi nic wyjaśnić? -spojrzał na nią krzyżując ręce na klatce.
-Gdybyś mi jeszcze na to pozwolił. -wyminęła go i skierowała się do kuchni, chwyciła wysoką szklankę, która napełniła wodą z cytryną. -Byłam z Mario w kawiarni jeśli ta wiadomość jest Ci potrzebna do przeżycia.
-Z Mario? Kiedy przyjechał? -zapytał zdziwiony wizytą Monachijskiego gracza.
-Dzisiaj, wiedziałbyś gdybyś był w domu. -opróżniła szklane naczynie i odstawiła na blat. -Dobranoc.
Polski snajper odprowadził ją tylko wzrokiem i wrócił do salonu, natomiast Eliza wzięła niedługą kąpiel i wskoczyła do cieplutkiego łóżka. Pierwszy raz od kilku tygodni zasnęła od razu, i nic jej tego snu nie przerywało, zero koszmarów... Tak dobrze jej się spało, że nawet Robert, który rano szykował się na trening i jak zawsze robił to głośno, nie potrafił zakłócić tego wypoczynku. Mario to nawet nie potrafił się dodzwonić do dziewczyny, od razu się wystraszył, a w głowie miał same najgorsze scenariusze. Wsiadł w swój sportowy samochód i jak najszybciej chciał się upewnić,że z Eli wszystko w porządku. Dobijał się do drzwi, ale nikt nie otwierał, nacisnął klamkę i pchnął drzwi aby się otworzył. Zdziwił się, że było otwarte co jeszcze bardziej wzbudziło w nim strach i podejrzenia. Zaczął się wszędzie rozglądać i szukać przyjaciółki. Na parterze nie było po niej śladu, więc udał się na piętro. Uchylił lekko drzwi od sypialni, z tego co kojarzył po ostatniej wizycie i ujrzał śpiącą w najlepsze polkę. Od razu zeszło z niego powietrze, a wszystkie obawy od tak odeszły w niepamięć.
-Dzień dobry! -krzyknął i wskoczył na łóżko śmiejąc się przy tym.
-Götze oszalałeś? -mruknęła przecierając oczy. -Zabiję Cię kiedyś, obiecuję.
-Nie możesz mnie zabić, bo mnie kochasz. -śmiał się w najlepsze.
- To niczego nie zmienia. -powiedziała zaspana, nie podnosząc głowy z poduszki.
-Tak? No to się obrażam. -odwrócił się i skrzyżował ręce na klatce.
-Okej. -powiedziała i ułożyła się mając zamiar iść dalej spać.
-Żartowałem, wstawaj i to już! -krzyknął i ściągnął z niej kołdrę, którą było okryta.
-Zamknij się, głupku. -warknęła i uniosła się lekko na łokciach, a on zaczął ją łaskotać. -Mario!
-Wstajesz?
-No wstaję. -powiedziała od niechcenia, wyciągnęła z szafy ubrania i zniknęła w łazience.
Wyszła po nie całych piętnastu minutach, ubrana, umalowana, jednym słowem ogarnięta. Mario za to leżał rozwalony na jej łóżku z rękami założonymi za głowę i wpatrywał się w nią z uśmiechem na twarzy. Dziewczyna podeszła do niego i uderzyła go poduszką karząc zrobić sobie śniadanie, Niemiec od razu chwycił ją za rękę i pociągnął za sobą do kuchni. Kiedy już chłopak usmażył naleśniki usiedli przy stole i zaczęli konsumpcję, mieli niezły ubaw, a polka nawet kilka razy się zaśmiała, co jemu bardzo się podobało. Nagle usłyszeli otwieranie drzwi i głos Roberta... ale nie był sam. Dziewczyna podniosła się i ruszyła zobaczyć kim była ta druga osoba, weszła do holu i stanęła jak wryta. Lewandowski obściskiwał się z jakąś lalunią na jej oczach. Mario również wstał i poszedł zobaczyć co się dzieje, nie uwierzył własnym oczom. Stanął za przyjaciółką i mocno ją objął, bo widział jak się trzęsła. Tamta dwójka nawet nie zauważyła, że ktoś ich widzi, dopiero po chwili kiedy Niemiec specjalnie zakasłał  Robert odkleił się od blond panienki.

_______________________________________________________
Witam z powrotem na pokładzie tego opowiadania!
Przerwa była bardzo duża i większość z Was pewnie zapomniała, że ten blog dalej istnieje.
Trochę mi głupio, że nawet nie poinformowałam was, że zawieszam bloga, za co bardzo przepraszam.
Mamy dalsze losy tych bohaterów i już na pewno będą się pojawiały w miarę regularnie.
Trzymajcie się, Miu!

Obserwatorzy