sobota, 9 sierpnia 2014

trzynaście

Z dziewczyną było coraz gorzej. Nie potrafiła dojść do siebie po tym całym zdarzeniu. Ciągle się obwiniała, narzekała na własną osobę, że nie była dobrą matką i się na nią nie nadawała. Nie wychodziła z domu, nie chciała się z nikim widzieć. Cały czas tylko siedziała w sypialni bądź salonie, trzymając w rękach ulubionego misia Melanie i jej zdjęcie. Nie miała już nawet siły na płacz, co jakiś czas uroniła parę łez, ale tylko tyle.
Robert odkąd cały zespół wrócił do Dortmundu, mało co rozmawiał z Elizą. Traktował ją tak jakby jej w ogóle nie było. Jak powietrze. Po całych dniach nie było go w domu, a kiedy wracał zazwyczaj kładł się spać. El nie potrafiła zrozumieć jego zachowania, był bardzo nerwowy kiedy próbowała rozpocząć z nim jakąkolwiek rozmowę. Tłumaczyła to sobie w ten sposób, że jemu też jest bardzo ciężko po stracie ich dziecka, ale czasami to naprawdę przesadzał. Kiedy próbowała go zrozumieć i analizowała to sobie w głowie, doszła do wniosku, że może mieć do niej żal o to że tak późno powiedziała mu o Melanie. Ale gdyby tak było chyba by powiedział, prawda? Przez to jeszcze bardziej się zatracała.
Oczywiście bardzo brakowało jej wsparcia, którym do tej pory darzył ją Lewandowski. Sama już nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Czuła że musi z kimś porozmawiać, wyżalić się, ale komu? Victorii nie było w kraju, a Robert... Sami wiecie. Dwie najbliższe jej osoby, którym bezgranicznie ufała. Zdawała sobie sprawę, że jeśli tego nie zrobi może być tylko gorzej.
Co mogła robić polka w pochmurny dzień, który przywędrował do Dortmundu? Otóż nic nowego. Jak zwykle siedziała i rozpaczała. Nie byłoby w tym nic dziwnego, ale to już podchodziło pod depresję, a ona już z niczym sobie nie potrafiła poradzić. Kiedy w bezruchu wpatrywała się w spływające krople lekkiego deszczu, po szybie przestronnego okna jakie było w salonie, usłyszała pukanie do drzwi. Myślała, że jeśli to zignoruje to 'ten ktoś' sobie pójdzie, ale niestety tak się nie stało. Zmuszona była wstać i otworzyć uporczywie, dobijającej się osobie. Chwyciła za klamkę po czym pociągnęła drzwi, otwierając ja na oścież tak aby nieproszony gość mógł wejść i wróciła do salonu. 'Tym ktosiem' okazał się Mario Götze, który powędrował za nią do salonu. Rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym panował półmrok i podszedł do okna aby wpuścić do salonu trochę światła. Wokół panował nieduży bałagan.
-Dziewczyno jak ty wyglądasz? -chłopak spojrzał na wycieńczoną brunetkę i usiadł na szklanym stoliku naprzeciw niej, w rezultacie nie usłyszał odpowiedzi. -Halo?
Eliza uniosła głowę lekko do góry aby spojrzeć na Niemca, który oczekiwał jakiejkolwiek reakcji z jej strony. W jej oczach panowała pustak, nie było w nich nawet smutku, który tak naprawdę opanował jej ciało. Nic. Zupełnie nic. Najzwyczajniej w świecie czuła się samotna.
-Wstawaj. -Mario poderwał się i ściągnął z niej koc, którym była okryta. -Nie możesz ciągle siedzieć w domu, w dodatku sama.
-Zostaw. -wydobyła z siebie pierwsze słowa odkąd chłopak pojawił się u nich w domu.
-O, jednak umiesz mówić. -powiedział na siłę ściągając ją z sofy.
-Mario, puść mnie. -protestowała chociaż chłopak nie zwracał uwagi na jej słowa, westchnęła cicho bezradnie. -Chociaż powiedz co chcesz zrobić.
-Pójdziemy na spacer, do kina, gdziekolwiek. -uśmiechnął się ciepło chcąc jakoś podnieść ją na duchu. -A teraz do łazienki, masz 10 minut!
Dziewczyna z ociąganiem skierowała swoje kroki do łazienki. Stanęła przed lustrem znajdującym się nad dużą umywalką i spojrzała w odbicie. Mario miał rację, nie wyglądała za dobrze. Rozebrała się i wzięła niedługi prysznic. Owinięta bialutkim ręcznikiem udała się do sypialni gdzie znajdowała się ogromna szafa. Wybrała ciemne jeans'y, jasno różowiutki top i na to ciemny sweterek, wszystko razem idealnie współgrało. Rozczesała włosy zostawiając je rozpuszczone i nałożyła leciutki makijaż po czym wróciła do salonu. Mario był zajęty sprzątaniem i nawet nie zauważył brunetki, która mu się przyglądała i tylko kręciła głową. Podniósł ostatnią chusteczkę wrzucając ją do worka trzymającego w lewej ręce.
-No. -mruknął i odwrócił się. -O Eli, już gotowa?
-Jak widać. -ciągle mu się przyglądała, gdzieś tam w środku pojawiła się mała iskierka, ponieważ rozbawił ją widok sprzątającego, nucącego cicho pod nosem Götze.
-Coś nie tak? -zapytał, po czym zaniósł worek do kuchni gdzie wsadził go do śmietnika.
-Nic. -wzruszyła ramionami, odwróciła się i poszła założyć buty oraz płaszczyk.
Kiedy chłopak również znalazł się w holu zarzucił na siebie bluzę, spojrzał pytająco na dziewczynę i chrząknął. Uniosła lekko głowę patrząc mu w oczy, a on chwycił delikatnie jej dłoń i pociągnął aby wstała. Ścisnęła jego rękę i wyszli. Żadne z nich nie wiedziało gdzie mają iść, po prostu szli przed siebie nie zamieniając ani jednego słowa ze sobą. Przechadzali się po uliczkach Dortmundu obserwując wszystko dookoła. Eliza mocno trzymała dłoń Niemca, a on tylko to odwzajemniał. Na pierwszy rzut oka nie wyglądali jak przyjaciele, a wręcz przeciwnie. Jednak nie przejmowali się co pomyślą inni, a w swoim towarzystwie czuli się bardzo dobrze i tak również się rozumieli. Niestety gra Mario w Monachium uniemożliwiała im częste spotykanie się, takie okazje zdarzały się tylko kilka razy w ciągu roku.
Tylko dlaczego polka nie uważała piłkarza za tak ważnego jak Robert czy Vici, dlaczego jego nie darzyła takim zaufaniem? Może powodem jest ich rzadkość w spotykaniu się? Tylko ona znała (a może i nie) odpowiedzi na te pytania, ale nie pomyślała o tym w ogóle. W końcu Götze też dużo dla niej zrobił i nie był jej obojętny. Gdzieś w środku ucieszyła się, że komuś udało jej się wyciągnąć z domu, a jeszcze bardziej cieszyła się, że tym kimś był były gracz Borussii.Obydwoje byli tak pochłonięci spacerowaniem, że nie zwracali uwagi na czas. Powolutku zaczęło się ściemniać, powietrze zrobiło się zimniejsze, a wiatr stał się bardziej porywisty. Dziewczyna aż wzdrygnęła się, co nie uszło uwadze jej towarzysza.
-Zimno Ci? -zapytał zerkając w jej stronę, lecz nie usłyszał odpowiedzi i zaczął machać jej ręką przed twarzą. -Eli, halo?
-Słucham? -spojrzała na niego trochę speszona i zmieszana. -Przepraszam, zamyśliłam się.
-Nic się nie stało. -uśmiechnął się i objął ją ramieniem. -Pytałem czy Ci zimno?
-Tak, troszeczkę. -mruknęła wtulając się w niego.
-No to idziemy na gorącą czekoladę!. -powiedział uradowany, a polka tylko leciutko pokręciła głową widząc zachowanie chłopaka.
Z Mario było jak z dzieckiem, wystarczyło mu dać coś słodkiego i już był cały Twój, a czekoladę po prostu uwielbiał, z resztą jak większość ludzi na świecie. Była już przyzwyczajona do głupkowatego zachowania przyjaciela, ponieważ od ich poznania minęło dość sporo czasu. Götze zabrał ją do najlepszej kawiarni w okolicy, a dokładnie do 'Coffee heaven'. Usiedli przy stoliku, który znajdował się w kącie pomieszczenia i złożyli zamówienie, a właściwie to piłkarz, ponieważ nawet nie dał jej dojść do słowa, u jednej z kelnerek. Chłopak zaczął rozmowę, która w miarę, pomału się rozkręcała. Po dłuższej chwili otrzymali zamówione napoje, a na jego buzi pojawił się ogromny uśmiech. Długo rozmawiali ze sobą, a głównie to Mario zadawał pytania, aby dowiedzieć się co u niej, jak się czuje i takie tam. Kiedy jednak zapytał o Lewandowskiego nie wiedziała co powiedzieć, spuściła głowę i bała się na niego spojrzeć. Wiadomo, że nie będzie okłamywać przyjaciela, więc powiedziała mu prawdę, z bólem, ale powiedziała. Piłkarz Bayernu nie potrafił w to uwierzyć, nigdy by nie pomyślał, że Robert mógłby się tak zachować w stosunku do Elizy. Próbował ją jakoś pocieszyć, podnieść na duchu, cokolwiek żeby tylko zobaczyć u niej szczery uśmiech.
Kiedy dochodziła godzina dwudziesta postanowili wracać, Mario jak przystało na dżentelmena odprowadził przyjaciółkę pod sam dom. W czasie drogi powrotnej trochę się wygłupiali, ale nawet tym nie potrafił wywołać u niej nawet najmniejszego uśmiechu.
-No to jesteśmy. -stanął naprzeciwko niej, łapiąc za dłonie.
-Mario, dziękuję Ci bardzo za dzisiejszy dzień. Cieszę się, że zmusiłeś mnie do tego wyjścia, o wiele lepiej się czuję. -na jej usta wkradł się tak długo wyczekiwany przez jej towarzysza, uśmiech.
-I o to mi chodziło. -ucieszył się jak na widok czekoladowego napoju, który jeszcze niedawno pił w jej towarzystwie.
-Kocham Cię, głupku. -wtuliła się mocno w jego ciało, i wcale nie miała ochoty puszczać. -Wpadnij jutro, dobranoc!
-Ja Ciebie też. -ucałował ją delikatnie w policzek. -Śpij dobrze, aniołku.
Eliza zanim jeszcze weszła do domu, odwróciła się w stronę przyjaciela, aby mu pomachać. Kiedy jednak przekroczyła próg od razu naskoczył na nią Robert. Był wściekły, że nie powiedziała mu nic o tym, że gdzieś zamierza się wybrać. Kiedy ta próbowała coś powiedzieć nie dopuszczał jej do słowa. Stała słuchając tego co ma do powiedzenia i grzecznie czekała, aż skończy swój monolog.
-Nie raczysz mi nic wyjaśnić? -spojrzał na nią krzyżując ręce na klatce.
-Gdybyś mi jeszcze na to pozwolił. -wyminęła go i skierowała się do kuchni, chwyciła wysoką szklankę, która napełniła wodą z cytryną. -Byłam z Mario w kawiarni jeśli ta wiadomość jest Ci potrzebna do przeżycia.
-Z Mario? Kiedy przyjechał? -zapytał zdziwiony wizytą Monachijskiego gracza.
-Dzisiaj, wiedziałbyś gdybyś był w domu. -opróżniła szklane naczynie i odstawiła na blat. -Dobranoc.
Polski snajper odprowadził ją tylko wzrokiem i wrócił do salonu, natomiast Eliza wzięła niedługą kąpiel i wskoczyła do cieplutkiego łóżka. Pierwszy raz od kilku tygodni zasnęła od razu, i nic jej tego snu nie przerywało, zero koszmarów... Tak dobrze jej się spało, że nawet Robert, który rano szykował się na trening i jak zawsze robił to głośno, nie potrafił zakłócić tego wypoczynku. Mario to nawet nie potrafił się dodzwonić do dziewczyny, od razu się wystraszył, a w głowie miał same najgorsze scenariusze. Wsiadł w swój sportowy samochód i jak najszybciej chciał się upewnić,że z Eli wszystko w porządku. Dobijał się do drzwi, ale nikt nie otwierał, nacisnął klamkę i pchnął drzwi aby się otworzył. Zdziwił się, że było otwarte co jeszcze bardziej wzbudziło w nim strach i podejrzenia. Zaczął się wszędzie rozglądać i szukać przyjaciółki. Na parterze nie było po niej śladu, więc udał się na piętro. Uchylił lekko drzwi od sypialni, z tego co kojarzył po ostatniej wizycie i ujrzał śpiącą w najlepsze polkę. Od razu zeszło z niego powietrze, a wszystkie obawy od tak odeszły w niepamięć.
-Dzień dobry! -krzyknął i wskoczył na łóżko śmiejąc się przy tym.
-Götze oszalałeś? -mruknęła przecierając oczy. -Zabiję Cię kiedyś, obiecuję.
-Nie możesz mnie zabić, bo mnie kochasz. -śmiał się w najlepsze.
- To niczego nie zmienia. -powiedziała zaspana, nie podnosząc głowy z poduszki.
-Tak? No to się obrażam. -odwrócił się i skrzyżował ręce na klatce.
-Okej. -powiedziała i ułożyła się mając zamiar iść dalej spać.
-Żartowałem, wstawaj i to już! -krzyknął i ściągnął z niej kołdrę, którą było okryta.
-Zamknij się, głupku. -warknęła i uniosła się lekko na łokciach, a on zaczął ją łaskotać. -Mario!
-Wstajesz?
-No wstaję. -powiedziała od niechcenia, wyciągnęła z szafy ubrania i zniknęła w łazience.
Wyszła po nie całych piętnastu minutach, ubrana, umalowana, jednym słowem ogarnięta. Mario za to leżał rozwalony na jej łóżku z rękami założonymi za głowę i wpatrywał się w nią z uśmiechem na twarzy. Dziewczyna podeszła do niego i uderzyła go poduszką karząc zrobić sobie śniadanie, Niemiec od razu chwycił ją za rękę i pociągnął za sobą do kuchni. Kiedy już chłopak usmażył naleśniki usiedli przy stole i zaczęli konsumpcję, mieli niezły ubaw, a polka nawet kilka razy się zaśmiała, co jemu bardzo się podobało. Nagle usłyszeli otwieranie drzwi i głos Roberta... ale nie był sam. Dziewczyna podniosła się i ruszyła zobaczyć kim była ta druga osoba, weszła do holu i stanęła jak wryta. Lewandowski obściskiwał się z jakąś lalunią na jej oczach. Mario również wstał i poszedł zobaczyć co się dzieje, nie uwierzył własnym oczom. Stanął za przyjaciółką i mocno ją objął, bo widział jak się trzęsła. Tamta dwójka nawet nie zauważyła, że ktoś ich widzi, dopiero po chwili kiedy Niemiec specjalnie zakasłał  Robert odkleił się od blond panienki.

_______________________________________________________
Witam z powrotem na pokładzie tego opowiadania!
Przerwa była bardzo duża i większość z Was pewnie zapomniała, że ten blog dalej istnieje.
Trochę mi głupio, że nawet nie poinformowałam was, że zawieszam bloga, za co bardzo przepraszam.
Mamy dalsze losy tych bohaterów i już na pewno będą się pojawiały w miarę regularnie.
Trzymajcie się, Miu!

2 komentarze:

  1. masz szczęście!
    już miałam zamiar usunąć go z zakładek..dobrze że weszłam zanim to zrobiłam
    mam ochotę udusić Lewego zza zachowanie..jak mógł zrobić coś takiego?!
    czekam na next

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S. Ja to "ola madridistka"-zmieniłam nazwę i avatar ;)

      Usuń

Obserwatorzy