-Wygląda na to, że mnie zdradzasz. -powiedziała, patrząc mu prosto w oczy.
-Lepiej idź na górę. -zaproponował Lewandowski. -Porozmawiamy później. To nie jest tak jak myślisz.
-Chyba żartujesz. -warknęła Eliza, drżąc od stóp do głów. -To nie jest tak jak myślę?! Uważasz mnie za idiotkę?! Czy to z nią spotykałeś się przez ostatni czas kiedy nie bywałeś w domu?!
-Nie... to... posłuchaj... Eliza...
Blondynka odsunęła się i spojrzała na niego bez wyrazu.
-Czy mam wyjść? -spytała.
-Nie ma takiej potrzeby. -odpowiedziała polka za niego.
Wyrwała się z objęć przyjaciela, pobiegła po schodach na piętro, wbiegła do pokoju trzaskając drzwiami i rzuciła się na łóżko. Gotze spojrzał tylko z niedowierzaniem na przyjaciela i podążył za Elizą. Zapukał do drzwi i lekko je uchylił. Dziewczyna nie chciała go teraz widzieć, chciała być sama. Mario mimo sprzeciwu przyjaciółki nie opuścił pokoju. Tak bardzo się trzęsła, że nie potrafił jej uspokoić. Przeżyła potworny szok. Próbowała go jakoś usprawiedliwić, ale gdy pomyślała o tym co zobaczyła chwilę temu po jej policzkach spływały łzy. Chłopak usiadł na skraju łóżka i delikatnie złapał ją za ramię. Poderwała się i objęła go wpół, przy czym opadł na łóżko.
-Zabierz mnie stąd...
-Zapomniałaś, że dzisiaj wracam do Monachium? -próbował w delikatny sposób uświadomić jej, że za kilkanaście godzin będzie kilkaset kilometrów od niej.
-Monachium? -mruknęła. -Jakoś to przeżyję. Nie ważne, nie chcę tu zostać ani chwili dłużej.
-Nie mówisz poważnie? -zapytał.
Był zdziwiony tym co właśnie powiedziała, chociaż ta cała sytuacja ją przerosła i dało się to wytłumaczyć. Od kiedy ją poznał zawsze okazywała niechęć do Bawarskiego miasta, co go w niej intrygowało. Zapamiętał też jej słowa, które powiedziała mu jak się żegnali: "Wiem, że wybrałeś Bayern dlatego, że masz mnie już dość, a tam na pewno Cię nie odwiedzę. *śmiech* Ale tu zawsze będzie Twój dom i zawsze będziesz tu mile widziany". Na samo wspomnienie tamtego wydarzenia na jego usta wkradł się niewinny uśmiech.
-Masz kogoś w Monachium? -wyrwała go tym pytaniem z rozmyśleń, przy czym troszeczkę zszokowała.
Oczywiście bardzo szybko znalazła sobie odpowiedź na jego negatywną reakcję w sprawie wyjazdu. Czasami zadziwiała samą siebie. Gracz Bayernu nie wiedział co powiedzieć, a ona uznała to za potwierdzenie. Wstała i podeszła do okna, przez które chwilę wyglądała.
-W takim razie wrócę do Polski. -odwróciła się do niego i uśmiechnęła pusto.
-Do Polski? -poderwał się słysząc jej słowa, które brzmiały przekonująco. -Nie pozwolę ci.
W jego głosie było słychać panikę. Zdawał sobie sprawę, że jeśli pozwoli jej wyjechać nie będzie miał z nią kontaktu, a do tego nie chciał dopuścić.
-Mario przestań. -szepnęła i chciała go wyminąć.
-Nie mam nikogo w Monachium, rozumiesz? -ujął jej twarz w dłoniach i spojrzał głęboko w oczy.
Eliza nic więcej nie powiedziała tylko mocno się do niego przytuliła.
-Nie zostawię Cię tu samej. Nie tym razem. -szepnął.
Mario pomógł jej spakować najpotrzebniejsze rzeczy. Nie rozmawiali przy tym za dużo, a przynajmniej ona nie odpowiadała albo w ogóle nie reagowała. Później dał sobie spokój. Kiedy mieli już wychodzić Robert za wszelką cenę chciał z nią porozmawiać. Jednak ona nawet na niego nie spojrzała. Po prostu olała go tak jak on to robił kiedy ona cierpiała po stracie Melanie. Nie chciała go już widzieć. Nie miała na to ochoty. Zranił ją i to wtedy kiedy najbardziej go potrzebowała.Mario pomógł jej spakować najpotrzebniejsze rzeczy. Nie rozmawiali przy tym za dużo, a przynajmniej ona nie odpowiadała albo w ogóle nie reagowała. Później dał sobie spokój. Kiedy mieli już wychodzić Robert za wszelką cenę chciał z nią porozmawiać. Jednak ona nawet na niego nie spojrzała. Po prostu olała go tak jak on to robił kiedy ona cierpiała po stracie Melanie. Nie chciała go już widzieć. Nie miała na to ochoty. Zranił ją i to wtedy kiedy najbardziej go potrzebowała. Przyjaciele udali się do domu Reusa gdzie tymczasowo zatrzymał się bawarski piłkarz. Oczywiście młodego Niemca zdziwiła obecność (byłej) partnerki Roberta.
-El, co ty tu robisz?
-Leci ze mną. -powiedział Gotze, rozsiadając się wygodnie w salonie.
-Do Monachium? -przeniósł wzrok z przyjaciela na polkę. -Coś się stało?
-Wakacje... -westchnęła, uśmiechając się smutno. -Robert mnie zdradził.
Po tych słowach mocno ją do siebie przytulił. Wiedział jak wygląda życie niektórych piłkarzy. Myślą że jak mają pieniądze to mogą mieć każdą, ale nigdy by nie pomyślał, że Robert może coś takiego zrobić Elizie. Zawsze byli taką szczęśliwą, kochającą się rodziną. Co prawda zauważył zmianę u przyjaciela, ale bardziej kierował się myślą, że spowodowana ona jest utratą dziecka. Jednak się mylił. Jej telefon długo dzwonił. Nie odbierała. Uznała, że nie mają sobie nic więcej do powiedzenia. Wyłączyła go kiedy znajdowali się już na pokładzie samolotu. Najwyraźniej Robert nie chciał wyjść na drania. Po niespełna trzydziestu minutach samolot wystartował. Mario prawie całą podróż przespał, natomiast Eliza ciągle płakała. Odtwarzała w myślach scenę z południa, pieprzony, niewiarygodny moment, kiedy Robert wszedł do domu, a ona zdała sobie sprawę, że ukochany jest z inną kobietą i dobrze się przy tym bawi. Dziewczyna czuła się trochę tak jakby obserwowała budynek, który powoli rozpada się w gruzy. Ich prywatne World Trade Center. Cały wspólny świat, który od jakiegoś czasu pozostawiał wiele do życzenia, teraz rozpadał się na kawałki. Co więcej, nie było możliwości, żeby poskładać go z powrotem w jedną całość. Nie chciała tego robić. Wiedziała, że nie może mieć litości. Ostatni miesiąc to był istny horror. Najpierw utrata dziecka, a później ta zmiana Roberta... i to na gorsze. Aż w końcu zdradził. Od początku powinno do niej dotrzeć, że coś jest na rzeczy, ale była zrozpaczona po śmierci Melanie. Teraz chciała zacząć wszystko do nowa. Sama. Właśnie tu w Monachium. Trzeba przyznać, że dość specyficzne miasto wybrała jak na początek czegoś nowego. Może tak miało być?
Samolot wylądował na głównym lotnisku w Monachium o szóstej rano. Przyjaciele potrzebowali godziny, żeby odebrać bagaże i przejść przez odprawę celną. Chwilę po siódmej byli już w drodze do domu chłopaka. W taksówce panowała grobowa cisza. Było słychać tylko cichutko przygrywające radio i pracujący silnik samochodu. Przez te kilka godzin w samolocie Mario dobrze spał, za to Eliza miała całe podpuchnięte i zaczerwienione oczy od płaczu.
-Płakałaś. -powiedział cicho, czym wyrwał dziewczynę z rozmyśleń.
-Zwariowałeś? Nie. -uśmiechnęła się bez wyrazu.
-Widzę El, nie okłamiesz mnie.
Dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć. Westchnęła bezradnie i oparła głowę o szybę pojazdu. Pogoda w Monachium niczym nie różniła się od tej, która panowała teraz w Dortmundzie. Był początek wiosny, ale wiatr i przelotne opady deszczu nie chciały odpuścić. Przez co ludzie wychodzili rano ze swoich mieszkań z nie najlepszym nastawieniem, aby sprostać kolejnemu dniu. Zatrzymali się pod blokiem na jednym z osiedli, gdzie znajdują się najdroższe apartamenty. Już sam budynek sprawiał spore wrażenie, jednak nie dało się go porównać z samym mieszkaniem, które uwiodłoby każdego swoim urokiem. Młody Niemiec wziął szybki prysznic, zjadł razem z przyjaciółką śniadanie i śpieszył się na trening. Natomiast Eliza wyczerpana podróżą zapadła w niespokojny sen. Przyśnił jej się Robert dlatego aż dwa razy obudziła się z płaczem. Kiedy się obudziła bardzo bolały ją brzuch i głowa, ale wmówiła sobie, że to przez te wszystkie emocje. Filiżanka kawy, dwie aspiryny na pewno pomogą. Zawsze pomagały.
***
Znowu dłuższa przerwa. Przepraszam Was najmocniej, naprawdę.
Ostatnio dużo mam na głowię, nauka, sprawy rodzinnie i osobiste.
Oczywiście postaram się przez ten weekend nadrobić zaległości w waszych opowiadaniach.
Rozdział (mało interesujący) zostawiam do waszej oceny.
xx, Mania :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz