Chodziłam
w kółko przed salą operacyjną. Próbowałam się dodzwonić do Roberta, ale
nie odbierał. O siostrze zupełnie zapomniałam. Nikt nie chciał mi nic
powiedzieć. To czekanie mnie wykańczało.
Przez cały czas obwiniałam o to wszystko siebie.
Gdybym ją pilnowała nic by się nie stało. Po półtorej godziny z sali wyszedł lekarz.
-Pani jest matką Melanie? -zapytał, a ja przytaknęłam.
Wpatrywał się we przez chwilę, wypuścił głośno powietrze z płuc i pokiwał przecząco głową.
To
mogło oznaczać tylko jedno. Osunęłam się na krzesło i zaczęłam płakać.
Schowałam twarz w dłoniach, a w myślach pytałam się 'dlaczego?', 'dlaczego ona?'.
-Przykro mi. -powiedział cicho i odszedł.
Po chwili zorientowałam się, że dzwoni mi telefon. Nawet nie spojrzałam kto to tylko od razu odebrałam.
-Robert? -załkałam.
-Kochanie... co się stało?-zapytał.
-Melanie... ona... -nie potrafiłam mówić. -ona nie żyję...
-CO ?! Ale jak to? -w jego głosie było słychać przerażenie.
-To wszystko moja wina? To przeze mnie... -zignorowałam jego pytanie.
-Nie mów tak! -powiedział stanowczo. -Nie ruszaj się stamtąd, dobrze?
-Mhm. -mruknęłam i się rozłączyłam.
Nie wiedziałam co Robert chciał zrobić, ale nie zastanawiałam się nad tym. Jak najszybciej chciałam opuścić ten głupi szpital. Chciałam położyć się do łóżka i z niego nie wychodzić.
Po telefonie Elizy od razu powiedziałem trenerowi o co chodzi i że nie mogę z nimi jechać. Oczywiście zgodził się, ale nie był zadowolony. Rozumiem go aczkolwiek teraz chciałem być przy mojej ukochanej. Wziąłem torbę i wysiadłem z autokaru. Zamówiłem taksówkę i próbowałem się jakoś uspokoić. Po dziesięciu minutach już jechałem. Kiedy tylko auto zatrzymało się przed szpitalem jak najszybciej z niego wysiadłem i skierowałem się do wejścia. Zauważyłem Elizę siedzącą na krześle. Podszedłem do niej i mocno przytuliłem.
-Już jestem. -szepnąłem.
-Robert, bo to... moja wina... -łkała.
-Już cii... Chodź, wrócimy do domu. -objąłem ją ramieniem.
Wróciliśmy tą samą taksówką. Zaparzyłem nam herbatkę na uspokojenie. Nie pytałem jej co się dokładnie stało. Cały czas się trzęsła.
-Pójdę się położyć. -powiedziała cicho.
-Chodź. -chwyciłem ją za rękę.
Eliza położyła się, a ja siedziałem przy niej. Długo nie potrafiła zasnąć, ale w końcu udała się do krainy Morfeusza. Ja sam po jakimś czasie zasnąłem trzymając ukochaną w ramionach.
Otworzyłem zaspane oczy i spojrzałem na śpiącą jeszcze brunetkę. Była taka niewinna, bezbronna. Twarz miała bladą i podkrążone oczy. Na sam jej widok i myśl o tym, że nie ma już naszego małego, pociesznego skarba łzy cisneły mi się do oczu. Nie potrafiłem ich powstrzymać. Poczułem ból w środku, był okropny.
Eliza ścisnęła moją dłoń.
-Robert... -szepnęła.
-Tak?
-Już jej nie ma. -łza spłynęła po jej policzku.
Przytuliłem ją najmocniej jak umiałem. Chciałem żeby poczuła się lepiej, chociaż trochę. Dostałem SMSa od Marco, którym poinformował mnie o wygranym meczu i współczuł śmierci Melanie. Wiedziałem, że będzie dopytywał Jurgena dlaczego opóściłem mecz, chociaż mam nadzieję, że nikt poza Marco nie wie. Przynajmnie na razie.
____________________________
Takie krótkie i beznadziejne...
Przepraszam za taką długą nieobecnoś, ale wcześniej szkoła teraz święta... Na szczęście jeszcz tylko dzisiaj. Najchętniej to zamknęłąbym się w pokoju i nie wychodziła.
Mam nadzieję również, że nie zabijecie mnie przez to, że uśmierciła Melanie. Taki plan miałam od począu i teraz można powiedzieć, że będzie się trochę działo, pomiędzy głównymi bochaterami i pewną osobą.
Ściskam, Mania ;*
PS. Zapraszam również na mojego drugiego bloga: http://zyjemytakjaksnimy-samotnie.blogspot.com/
Nie wiedziałam co Robert chciał zrobić, ale nie zastanawiałam się nad tym. Jak najszybciej chciałam opuścić ten głupi szpital. Chciałam położyć się do łóżka i z niego nie wychodzić.
*oczami Roberta*
Po telefonie Elizy od razu powiedziałem trenerowi o co chodzi i że nie mogę z nimi jechać. Oczywiście zgodził się, ale nie był zadowolony. Rozumiem go aczkolwiek teraz chciałem być przy mojej ukochanej. Wziąłem torbę i wysiadłem z autokaru. Zamówiłem taksówkę i próbowałem się jakoś uspokoić. Po dziesięciu minutach już jechałem. Kiedy tylko auto zatrzymało się przed szpitalem jak najszybciej z niego wysiadłem i skierowałem się do wejścia. Zauważyłem Elizę siedzącą na krześle. Podszedłem do niej i mocno przytuliłem.
-Już jestem. -szepnąłem.
-Robert, bo to... moja wina... -łkała.
-Już cii... Chodź, wrócimy do domu. -objąłem ją ramieniem.
Wróciliśmy tą samą taksówką. Zaparzyłem nam herbatkę na uspokojenie. Nie pytałem jej co się dokładnie stało. Cały czas się trzęsła.
-Pójdę się położyć. -powiedziała cicho.
-Chodź. -chwyciłem ją za rękę.
Eliza położyła się, a ja siedziałem przy niej. Długo nie potrafiła zasnąć, ale w końcu udała się do krainy Morfeusza. Ja sam po jakimś czasie zasnąłem trzymając ukochaną w ramionach.
Otworzyłem zaspane oczy i spojrzałem na śpiącą jeszcze brunetkę. Była taka niewinna, bezbronna. Twarz miała bladą i podkrążone oczy. Na sam jej widok i myśl o tym, że nie ma już naszego małego, pociesznego skarba łzy cisneły mi się do oczu. Nie potrafiłem ich powstrzymać. Poczułem ból w środku, był okropny.
Eliza ścisnęła moją dłoń.
-Robert... -szepnęła.
-Tak?
-Już jej nie ma. -łza spłynęła po jej policzku.
Przytuliłem ją najmocniej jak umiałem. Chciałem żeby poczuła się lepiej, chociaż trochę. Dostałem SMSa od Marco, którym poinformował mnie o wygranym meczu i współczuł śmierci Melanie. Wiedziałem, że będzie dopytywał Jurgena dlaczego opóściłem mecz, chociaż mam nadzieję, że nikt poza Marco nie wie. Przynajmnie na razie.
____________________________
Takie krótkie i beznadziejne...
Przepraszam za taką długą nieobecnoś, ale wcześniej szkoła teraz święta... Na szczęście jeszcz tylko dzisiaj. Najchętniej to zamknęłąbym się w pokoju i nie wychodziła.
Mam nadzieję również, że nie zabijecie mnie przez to, że uśmierciła Melanie. Taki plan miałam od począu i teraz można powiedzieć, że będzie się trochę działo, pomiędzy głównymi bochaterami i pewną osobą.
Ściskam, Mania ;*
PS. Zapraszam również na mojego drugiego bloga: http://zyjemytakjaksnimy-samotnie.blogspot.com/
Świeetny rozdział!! :D szkoda że uśmierciłaś Melanie ale mam nadzieje ze się będzie działo jeszcze :*! Pozdrawiam! :*
OdpowiedzUsuńoo jaki smutny;( ale jak zawsze swietny :) mam nadzije ze sie wszystko uluzy:)
OdpowiedzUsuńciekawy i wciagajacy:) mysle że bedziesz dodawala czesciej rozdzialy:) pozdrawiam i zycze weny ;-)
OdpowiedzUsuńJeeeny! Szkoda mi Mel...;'(
OdpowiedzUsuńAle naprawdę fajny rozdział! : ) Super!
Będzie dobrze - mam nadzieję!
Wiesz, trochę mi głupio, ale ja zapominam o tym blogu, dlatego poprosiłabym Cię, abyś mnie informowała o rozdziałach, proszę : *
Świetnie piszesz! :>
Czekam na kolejny! Pozdrawiam ;**
Brak mi słów...
OdpowiedzUsuńNie wiem co mam napisać...Tak mi szkoda Melanii :(
Czekam na kolejny :)
Pozdrawiam !
Musiałaś ? Po prostu brak mi słów. :/
OdpowiedzUsuńRozdział genialny. :D Czekam na nn.
Zapraszam do siebie http://barcaalways4ever.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńrozdział - rewelacja <3
Ale smutaśny rozdział ;c Musiałaś uśmiercić Mel ? ! ;c
OdpowiedzUsuńA tak wgl to rozdział super mimo że smutny ;* Pisz jak najszybciej newsa ;3
A jak masz czas to zapraszam do siebie;
http://pilkarz-bvb-na-zawsze-w-moim-sercu.blogspot.com/
Miałam tu małe zaległości. Ale już wszystko nadrobiłam
OdpowiedzUsuńRozdział strasznie smutny. Biedna Melania. Jak mogłaś ją zabić ?
Z niecierpliwością czekam na następny ^^
Pozdrawiam :3